Total Pageviews

Wednesday 30 November 2016

Choć widziałem Cień


Choć widziałem Cień
Nie powiem gdzie,
Ale świeciło słońce.





Uciekłem przed Cieniem
Gdy nastała noc
Wtedy zrozumiałem,
Ze Ciemność gubi Cień
Co inni widzą w dzień.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.30

Monday 28 November 2016

Kto kol-wiek wie


Kto kol-wiek wie
Postawia znak zapytania
Dając zadanie do rozwiązania
Będąc bezradny
Licząc na pomoc innych.


Tak każdy sięga
Do ksiąg ukrytych
Wiedzę poznając
Szuka odpowiedzi.

Kto kol-wiek wie
O ukrytej prawdzie
Którą trzeba szukać
Mając nadzieję jutra.

Nim noc nastanie
Już zadając sobie pytanie
Zostajesz wyjałowiony
Tak jak człowiek bez wartości.

Kto kol-wiek wie
Zamieszczając ogłoszenie
Czeka, dlaczego
Ponieważ zabłądził
W swych pytaniach
Nie znając odpowiedzi.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016 .XI. 28

Thursday 24 November 2016

Kocha się tak


Długo czekałem aż cię znalazłem
To ty
Śniłem po nocach chciałem się napić
Lecz ty
Cięgle czekałaś aż ja
Wspomnę te słowa
O tak





Kocha się tak
Potem drugi i trzeci i znów
Wódeczki smak
Tyle szczęścia radości i snów

Kocha się tak
Kiedy pije się znów
Wódeczki smak
Tyle szczęścia radości i snów.

Teraz rozumiem że ty
Miałaś nadzieję
Chciałaś mieć wsparcie
Lecz ty
Ciągle czekałaś aż ja
Wspomnę te słowa
O tak

Kocha się tak
Potem drugi i trzeci i znów
Wódeczki smak
Tyle szczęścia radości i snów

Kocha się tak
Kiedy pije się znów
Wódeczki smak
Tyle szczęścia radości i snów

Ja już nie mogę
O tak
Pić puki kocham
O tak
Lecz wspomnę te słowa
O tak

Kocha się tak
Potem drugi i trzeci i znów
Wódeczki smak
Tyle szczęścia radości i snów

Kocha się tak
Kiedy pije się znów
Wódeczki smak
Tyle szczęścia radości i snów

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.24

Sunday 20 November 2016

Refleksja nad grobem

Odeszłaś w nieznane
Choć chciałbym
Żebyś jeszcze żyła,
Jednak czas goni do przodu
I kwestia czasu kiedy odejdę
Tam gdzie ty,

Lecz Ty Mamo pozostajesz
Bo czas ciebie nie dotyczy
Kiedy odeszłaś
Do świata umarłych.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.20

Jest tajemnicą ukrytą w sercu

A kiedy przyjdzie po mnie
Ten który wie o mnie
Choć czasu ubywa
Mnie lat przybywa
To krótko będzie mi na tej ziemi
Żyć nie myśląc o Nim.

Czasami wpadam w kontemplację
Rozważam za i przeciw
Jednak nie myślę
Usprawiedliwiając się
Ze przecież są gorsi ode mnie.

Ciężar jaki będzie na mnie spoczywał
Im dłużej żyć będę
To przecież wiem, że życie
Jakie mam i będę miał
Jest tajemnicą ukrytą w sercu
Lecz nie w moim a w Jego.

Tak każdy stanie przed Bogiem
Jak ja stanę kiedy umrę
Lecz nic nie powiem
Tylko będę czekał
Ile kilogramów przeciąży szale
Za lub przeciw zmartwychwstaniu.



Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.20

Friday 18 November 2016

Zapatrzyłem się

Błądziłem szukając
Wybierałem poznając
Tą tylko jedną,
Która da mi miłość.

Zapatrzyłem się
W jej czerwone lica
Mrugnąłem do niej oczkiem
Poprosiłem – zatańczyłem
I już wiedziałem
Ze warto wybrać słowo miłość.





Płonę cały zauroczony
Rozumie mnie
Zaczynamy mięć wspólny język
O tym co serce pragnie
Wyjawiając mój sekret
Jaką widzę miłość.

Niepewność ogarnia mnie
Czyżby me serce wybrało
Śmiejąc się razem
Gdy jest jedna myśl
Wspólny wątek.

I stało się już jesteśmy nadzy
Zycie zaczęło pisać lirykę
O wspólnej miłości
O planach przed nami i za nami.

I o tym co najważniejsze
Przysiedzę która połączyła nas
By mogliśmy świadczyć
Przykładem jakie niesie słowo miłość
Dla nas i dla innych.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2006.VIII.23 / 2016.XI.19

Tuesday 15 November 2016

Pragnienie miłości

Chciałbym pokochać kobietę
Która da mi miłość ze wzajemnością
Tak aby serca nasze biły wspólnym rytmem
Myśląc o niej patrzę na gwiazdy
Wyszukując tą która jest moim patronem.

Tobie zaufam kochana miłość
Abyś sprawiła żebyśmy spłonęli
Jak Feniks z zestarzałym sercem
Odradzając się na nowo
Z czystym sercem gotowi do miłości.





A wtedy kochalibyśmy się cali sobą
Widząc w naszym lustrze dwa oblicza
Siebie i ją zjednoczeni wspólną myślą
Tak aby nie zaprzepaścić
Tego co dała nam miłość.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2006.VIII.23 / 2016.XI.16

Monday 14 November 2016

To nic Mamo tak wyszło

Ja wiem kochałaś mnie
Ja wiem wierzyłaś we mnie
Ja wiem, wszystko wiem
Lecz wybacz
Miłość matczyna nie rodzi się w bólu
I to mnie nauczyłaś...

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.14

EDYTA GEPPERT "NIE ŻAŁUJĘ"

Niech to szlak trafi

Budzę się rano
Niewyspany
Stłukłem szklankę
Przy myciu
Chciałem krzyknąć
Niech to szlak trafi
Gdy musiałem
Psa wyprowadzić

Godzina ósma
Teraz jestem sobą
Wziąłem książkę
Zacząłem czytać
Lecz myślami
Byłem gdzie indziej

Już miałem dzwonić
Do mojej córki
Jednak nie
Wstrzymałem się
Ona jest już w pracy

Teraz zrozumiałem
Każdy jest zajęty
I cze-ba czekać
Kiedy wolni będą
Od obowiązków
Jakie nosi życie

A ja
No cóż wziąłem się
Do pracy
I już nie myślałem
Zająłem się sobą
I swoimi obowiązkami.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.14

Wednesday 9 November 2016

Chciałbym się jej pozbyć

Chytrość zagląda mi w oczy
Niczym piasek w oku
Chciałbym się jej pozbyć,
Lecz wybaczcie ja też chcę
Coś od życia.

Słowo zahartowane chytrość
Jak lis na wolności
Poskromić ją mogę,
Lecz nie wymazać
Czasami bywa pomocna.



Pokusę mam wielką jak jabłoń
Kwitnąca w ogrodzie
Mimo to muszę zebrać plony
Lecz wszystko zależy od pogody.

Pogoda ma swoje kaprysy
Nijak przypisać do chytrości
Jest przeciwieństwem
Tego co zowią mądrością.

Modrość moja potrafi wykorzystać
I jedno i drugie
Kiedy jedno wywyższę
A drugie poniżę.

Mając na celu dobro
Jakie powinno wypływać
Kiedy ktoś patrzy
Na to co robię.

Więc nie martwię się na zapas
Wszystko się ułoży
Kiedy zamiast chciwości
Pokochałem swoje wady
Mając je pod kontrolą.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.XI.09

Powstali z klęczników















Ruch na niebie gwiazdy świecącej
Zaświecił jak ogarek w górniczej lampce
Błysk w oczach źrenicy czarnej jak węgiel
Oznajmił, że przyszedł dzień powstania tych
Co swój kraj uważali za ubezwłasnowolniony.

Powstali z klęczników nim zabłysnął dzień
Pisali ten jeden werset na biało czerwonym płótnie
Nim zorza się zaświeciła już dzień się wypełnił
Tym solidarnym zrywem przeciwko tyranowi,
Który szargał imię święte Polski Niepodległej.

Kopalnia wiedzy tej zwykłej prostej jakże wymownej
W której odkryli ten symbol Polski ukryty w diamencie
Wyszlifowanym pracą wielu pokoleń skamieliną węgla
Śpiewając pieśń Boże Ojczyznę wolną daj nam Panie.

Stanął mur przed nimi, lecz przecież kruszyć umieli
Nie straszna była im broń, bo byli zahartowani
Jak dłuto które wykuwa w drewnie genezie
Ten pomnik który przez ich walkę wykuli
Ku pamięci naszych braci poległych
Za Polskę Niepodległą.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2007.II.17 / 9.XI. 2016


Saturday 5 November 2016

I już dotarło do mnie

Zobaczyłem i uwierzyłem
Spojrzałem w jej oczy
I już wiedziałem
Ze pójdę za nią
Do ogrodu rozkoszy.

Kwiaty kupiłem
Może to wystarczy
Uśmiechnięty wręczyłem
Spojrzała i zapytała
Jak masz na imię.

Wakacje minęły
Czas rozstania nadszedł
Znowu jestem w domu
I już dotarło do mnie,
Ze ją kochałem.


Sprężyło się moje ciało
Już wiedziałem
Oszalałem bez niej
Chciałem zadzwonić
Lecz zapomniałem jej adresu.

Teraz wiedziałem
Miłość nie pragnie
Lecz żąda od nas
By ciało razem z duchem
Zatroskało się o drugą połowę.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2006.VIII.23 / 2016.XI.06

Docelowa realizacja


Kabaret Olgi Lipińskiej - Teatr eksperymentalny

Friday 4 November 2016

Początek miłości

Zapytaj mnie skąd pochodzę
Zapytaj mnie kim jestem
I nie bój się otworzyć
Na tą naszą miłość
Która nas zjednoczy
I da początek naszej jedności.

Tylko my dwoje czujemy
Zapach ciał spoconych
Tylko my dwoje myślimy
Przed i po naszej miłości.

Teraz Ja szaleję za Tobą
Teraz Ty szalejesz za mną
Jesteśmy owładnięci tym
Co zowią wspólną namiętnością
Kochających się dwóch serc.

Nasza miłość nie pyta
Miłość ma początek
Miłość jest odbiciem lustra
Zakochanych w sobie.













Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2006. VIII. 23 / 2016.XI.05

Wednesday 2 November 2016

I szliśmy w zaparte


To nic, tak miało być
Tak chciałem
Razem tak zaplanowaliśmy
I szliśmy w zaparte
Nie oglądając się za siebie.



Wybraliśmy dzień, miesiąc, rok
I już po wszystkim
Byliśmy małżeństwem
Tacy jak wszyscy,
Którzy sobie przysięgali.

Miłość nabiera rumieńców
Wtedy gdy mówi się o dziecku
Tym naszym zrodzonym z miłości
Naszych serc wspólnych,
Lecz nie zaplanowanym.

Każdy się dziwił
Każdy pouczał,
Ze tak nie można
Kochać się
Nie biorąc odpowiedzialności.

Lecz My wierzyli
Ze bez miłości
Nie ma co marzyć
O takim szczęściu
Jakie nam się marzy.

Teraz po latach
Kiedy wiek za sobą
I wszystko już poukładane
Udowodniliśmy, że bez miłości
Nie ma kodu który by otworzył
To szczęście o którym wszyscy marzą.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.11.02