Total Pageviews

Saturday 30 September 2017

Kiedy wici serca otworzyły

Oddali wielką oddali cześć
Gdy przyszło ratować ideały
Wpojone od dziecka w Polsce
Pierś nastawiając bez nadziei
Kiedy wici serca otworzyły
Widząc Orła Białego w koronie.

Dziecko z wierszem na ustach
Deklamowało nam...
„Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom,
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Trzeba krwi!”
I przypomnieliśmy sobie o powstańcach z Warszawy.

Warszawa Warszawa miasto krwi
Tu się narodzili i tu walczyli Ci
Którzy uwierzyli w Powstańczy zryw
Dając nadzieję jeszcze tym którzy wierzyli
W Polskę walczącą jaką zastali
Gdy przyszło urodzić się w niej.









Myśl głębią przemawia przez tych którzy przeżyli
Mając w pamięci swoich kolegów i bliskich
Którzy nie bacząc powstali przeciw Faszystom
By udowodnić to co ślubowali dla Ojczyzny
Jaką jest teraz w dniu pamięci Powstania Warszawskiego.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.30

Fragment wiersza Władysława Broniewskiego
„Bagnet na broń”. Kwiecień 1939

Kolory wyblakły, lecz nie twoje serce

Znowu przyszedłeś nie proszony
Mówiłam zadzwoń umówimy się
A ty tak jak do siebie przychodzisz
Nie proszony i nie oczekiwany.

Ja wiem jeszcze progu nie przejdziesz
A już wołasz Kocham Cię!
Ja wiem, że upatrzyłeś sobie mnie
Jak w supermarkecie modną rzecz.

Kwiaty piękne róże czerwone od serca
Wstawię je do flakonu, lecz wybacz
Te pierwsze zasuszone muszę wyrzucić
Kolory wyblakły, lecz nie twoje serce.

Znowu zasypiesz mnie pięknymi słówkami
Na końcu zdania oczywiście Kocham Cię
A gdy popatrzę na ciebie z ukosa
Ty się obrażasz, że nie słucham Cię.

Przyznam prawdę powiem muszę się zastanowić
Ja nie potrafię to jest nie w mojej mocy
Mówić bez przerwy o miłości i nadziei
Jaka nas spotka gdy zwiążemy się w kościele.

Kawa gorąca przepraszam wlałam wrzątek
To wszystko z nerwów gdy zobaczyłam
Ten z brylantem pierścionek,
Który ma przypieczętować nasze zaręczyny.

Piękny pierścionek piękne słowa i ta modlitwa
Boże prowadź nas do szczęścia w miłości
Lecz wybacz ja jeszcze nie podjęłam decyzji
Ponieważ Matka widzi to co ja nie widzę.

Nic nie mów ucieknę z tobą
Sprzeciwiam się woli rodziców,
Lecz wierz, że tylko dlatego
Ponieważ przysięgi dotrzymam jak obiecałam
Panu Bogu.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.30


Friday 29 September 2017

Słyszę jak iskry tańczą

Słyszę cykanie konika polnego
Słyszę jak iskry tańczą
Przy muzyce ognia.
W górze niebo, tam gwiazdy
Kołysankę grają dla swojej widowni.

Chciałbym wszystko zapamiętać
Gdy braknie mi tej muzyki i widoku
Odtworzyć w mej pamięci
Wszystko co przeżywałem i słyszałem
Gdy byłem oczarowany tą chwilą.

Mrok szaro pod wieczór pora jesieni
Smutek zagościł na mojej twarzy.
Chciałem odtworzyć to co na lato przeżyłem
Lecz niemoc ogarnęła mnie
Gdy zrozumiałem, że to nie możliwe.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.29

Wednesday 27 September 2017

"Polak Mały!" film o polskich symbolach narodowych dla najmłodszych

Pał era potrzeba abym wyzwolił

Zaćmienie, a może otępienie
Coś mi dolega, przysnąłem sobie
Wziąłem książkę do ręki
Wyrazy zamazane, gdzie moje okulary
Pał era potrzeba abym wyzwolił
To wszystko co stanowi o mnie.

Jak to możliwe, że gasnę
Ze do wszystkiego muszę się zmusić
Nic mnie nie cieszy
Nic mnie nie smuci
Jestem wpół śnie zaspany i otępiony
Tym wszystkim co mnie otacza.










Konika mi potrzeba z siodłem
Na którym bym galopem pędził
Zbierał bym oklaski za pokonane przeszkody
A jego wygląd świadczył by o mnie
Wszak gdy ja bym był nikim
To konik będzie czempionem dla ludzi.


Tak to się w życiu układa,
Ze przez żołądek do serca
Lecz ja wam powiem
Gdy nie ma konika
Jednym jesteś wśród tłumu,
Który niczym się nie wyróżnia.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.27

Monday 25 September 2017

Wszystko pamiętam gdy jesteś blisko

Rękę mi podała
Grzecznie przywitałem
Spojrzałem prosto w oczy
Tyle lat minęło – powiedziałem.

Pamiętasz goniliśmy boso
Po łąkach i ścierniskach
Pamiętasz nasz pocałunek
Ten pierwszy w łanach zboża.

Wszystko pamiętam gdy jesteś blisko
Rytm wyczuwam twego serca
Nie nie lecz tego to ty nie pamiętasz
Wyjechałeś z naszego miasta.


A wydarzyło się wiele
Kartkę przysłałeś z Anglii
A ja ryczałam jak dziecko,
Ze nikt nie zapisze
Obrazu i słów jakie powiedziałam.
Gdy byłam zakochana.

Pytasz się dlaczego – powiem
Zycie trwało lecz bez Ciebie
Monotonia wstawania i zasypiania
I trud codzienny jaki narzuciłam sobie
Wtedy gdy przepraszałeś i mówiłeś
Powrócę gdy będę bogaty.

Przepraszam za wszystko przepraszam
To było silniejsze ode mnie
Chciałem mieć samochód
Chciałem mieć mieszkanie
I Ciebie przy porannym wstawaniu.

Już za późno przysięgłam
Przysięgi pragnę dotrzymać
Bo choć pokochałam
To ważniejsza jest przysięga
Gdy się boisz Boga.

Twardo się trzymałem
Ani jedna łza nie popłynęła
Przepraszam jeszcze raz przepraszam
Wyjeżdżam tam gdzie...
Zostały nasze myśli i wspomnienia.

Rękę jej podałem
Grzecznie pożegnałem
Spojrzałem prosto w oczy
I wtedy serce zabolało
Jeszcze ją kochałem.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.26

Dźwięk i głos słyszałem

Wiatr niósł a echo powtarzało
Krzyk kobiety płaczącej,
Która opłakiwała nad grobem
Tego którego pochowała.



I ja tam byłem
Wszystko widziałem
Dźwięk i głos słyszałem
Nieznanej kobiety.

Przystanąłem i cisza zapanowała
I wtedy zrozumiałem,
Ze umiera się z dramatem
Jaki nieznany jest żyjącym.

Dramat to wielki dla umierających
Nie ma pomocy nie ma ucieczki
Od śmierci w której ci nikt nie pomoże
Gdy sam staniesz na progu swojego życia.

I mnie to spotka pomyślałem
Lecz wtedy sam nie wiedziałem
Spojrzałem na kobietę
I wtedy usłyszałem
Przepraszam, ale ja go tak kochałam...

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.25

Sunday 17 September 2017

Jesteśmy wolni – miłością to nazwali


Błękit widzę w twoich oczach
Chciałbym powiedzieć, że niebo,
Lecz wybacz to ocean
Przy lazurowym wybrzeżu.




A my otoczeni przez ocean
Rajem nazwaliśmy naszą wyspę
Tą w środku ogrodu
Gdzie szczęście w naszym domu kwitnie.

Jesteśmy wolni – miłością to nazwali
Wszystko mieni się kolorami
Barwami tęczy jaką zobaczyliśmy
Gdy dojrzeliśmy do miłości.

Ty mnie nie pytasz
Ja cię nie pytam
Czy kochasz mnie
Wszystko jest tak naturalne,
Ze nie mamy uprzedzeń do siebie.

Lecz kiedy ogień wygasa świecę
I blask i światło bledną
Wtedy smutek na naszych twarzach
Bo wiemy, że zaczęła się prawdziwa miłość.

Błękit widzę w twoich oczach
Chciałbym powiedzieć, że niebo,
Lecz wybacz to ocean łez
Przy lazurowym wybrzeżu.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.17

Friday 15 September 2017

Gdzie znajdę swoje odbicie

Lustro prawdę mi powie,
Lecz nie wierzę w to
Oczy zmylą wygląd mój.
Obraz zależy nie od odbicia
A od mojego nastroju.

Może to śmieszne może to dziwne
Sam pytam siebie
Gdzie znajdę swoje odbicie,
Które wyrazi jaki ja jestem.


Dlaczego mi tak zależy
By prawdę wyrazić w odbiciu
Dlatego, że ja chcę siebie widzieć
Takiego jak mnie widzą.

Myśl powiedziałem sobie
Tak być nie może
I w tym momencie zrozumiałem
Takiego mnie widzą
Jak ja siebie w lustrze.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.15

Thursday 14 September 2017

Czas biegnie jak gołąb przed sokołem

To nic taka prawda
Wypełniłaś mnie sobą
Dałaś mi poczucie bezpieczeństwa
Uwierzyłem we własną i twoją miłość.

Każdy ruch, każdy gest twój
Wysyła sygnały i ja je przetwarzam
W to co wierzę i tak myślę,
Ze jesteś dla mnie, a ja dla ciebie.

Zazdrosna i głodna jest moja miłość
Tak jak twoja zaborcza i pewna,
Ze wszystko należy do ciebie
Ponieważ uwierzyłaś w siebie i we mnie.

Czas biegnie jak gołąb przed sokołem
To wyżej to niżej uciekając w niebiosa
Czasami się wydaje, że już go dopadnie
Gdy los inne ma zamiary.

A miłość wtopiona jest w czas
Tak, że nie ma ucieczki w bajeczny świat
Trzeba żyć z tym uciekaniem
By zrozumieć sens życia który jest nam dany.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.14

Wednesday 13 September 2017

Śmiać się będą ze mnie

Przebudziłem się w szoku jestem
Miałem piękny sen
O braterstwie, miłości i pięknie.

Wypiłem szklankę wody
Opowiedzieć czy przemilczeć
Śmiać się będą ze mnie
Powiedzą to tylko sen
Nie ma takiego życia jak we śnie.

A mnie się marzy braterstwo
Takie od serca wynikające.
A mnie się marzy miłość,
Która rozkwitnie jak wiara
Dając poczucie bezpieczeństwa
I wzajemnego wsparcia.

Marzenia w sen się zamieniają
Sen wywołuje marzenia
Wszystko wykluło mi się w głowie
A ode mnie zależy czy zaakcentuję to gestem.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.14

Sunday 10 September 2017

Brawo brawo wszyscy klaszczą

 Pije Jacek pije Wanda
I cała nasza ferajna
Choć kufle już puste
Każdy woła nalej mi
Tego piwa, które wszyscy lubimy.



Piana gęsta piwo zimne
Choć nam z głowy dymi
My czujemy się trzeźwi,
Którzy wiedzą, że pić powinniśmy.

Toast toast za toastem
Za zespół, który tworzymy
Choć nie zawodowcy
To jednak grać umiemy.

Pilibyśmy jeszcze piwo zimne
Aż do rana,
Lecz powstrzymała nas pani profesor
Tak być nie może powiedziała
Macie występ na Sudolskiej.

Scena oświetlona widzów komplet
Chciało by się powiedzieć,
Ze wszyscy czują się na scenie
Jak ryby w wodzie.

Brawo, brawo wszyscy klaszczą
Zespół się ukłonił
Pani profesor łzy ociera z radości,
Ze amatorzy a grają jak zawodowcy.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.10

Thursday 7 September 2017

Wszystko mieni się kolorami

Popatrz słońce zajrzało do pokoju
Przedtem wszystko wydawało się
Szare, brudne i ponure,
A teraz wszystko rozjaśniło słońce
I brud zamienił w wyrazisty kolor.

Kolor to rzecz umowna
Czarne to czarne, białe to białe
Nie ma odcieni przytłaczających
Do zapadania w stan fantazji.

Tak to natura sprawiła,
Ze gdy jesteś zdrowy
Wszystko mieni się kolorami
I rozum myśli bez zaburzeń
Nie szukając podtekstów ani znaków,
Które dawałyby poczucie życia w imaginacji.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.07

Monday 4 September 2017

Twierdzenie Klipkarda

Pewnego razu zapytałem profesora
Panie profesorze a gdzie kończy się
Wrzechświat?
Profesor popatrzył przez okulary
i powiedział ;
No cóż dopóki są narodziny
to wiemy gdzie się zaczyna,
a gdzie się kończy to dowiemy
się wtedy jak uwierzymy w Boga,
który dał początek powstawaniu
i narodzin obiecując nam
zmarchwstanie i kres naszej
wędrówki i poszukiwań.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 09.05

Postanowiłem rozwiązywać krzyżówki

Mówiła mi Babcia
Mówiła mi Matka
Mówił mi Ojciec
A Dziadek dopiekł
Ucz się dziecko
I patrz jak rozwiązuję krzyżówkę.

Byłem ambitny, chciałem rozwiązać
Nic nie wychodziło dwa słowa
Krzyżówkę rzuciłem w kąt
I zająłem się sportem.

Teraz wspominam wszystkich w rodzinie
I myślę co robić, aby nie zgupieć
Postanowiłem rozwiązywać krzyżówki,
Lecz wpierw zacząłem od wykreślanki
Aby przypomnieć sobie słowa.

I od słowa do słowa
Zacząłem wykreślać słowa,
Aby przejść do krzyżówki
By teraz wpisywać słowa.

Jak to się skończyło-zapytacie
10 na 5 rozwiązuję  w Panoramie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 09.04

Czerwone - błyszczące - kuszące

A mnie się marzy
Mały domek wśród jabłoni
A wśród jabłoni radosne wnuki
Które są z mojej rodziny
I nie tylko one ale mogą być i inne.

Niedaleko jabłko spada od jabłoni
Czerwone - błyszczące - kuszące
Chciałoby się powiedzieć można jeść,
Lecz wybaczcie one są na papierze.

Wybaczcie poecie, żartowniś ze mnie
Lecz na miły Bóg
To nie Raj
Nie zabraniajcie jeść słodkich jabłek
Przecież każdy wie, że Raj przeminął
A nowy dopiero będzie.

Czasami się zastanawiam
Gdzie będzie lepiej
Na ziemi czy w niebie
Jedno wiem nic nie przeminie
Jak nie na ziemi
To zanotują w Niebie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 09.04

Friday 1 September 2017

Chciałbyś gwiazdy poruszyć

Rzeczy nie pojmujesz,
Które innym są znane
Chciałbyś gwiazdy poruszyć
Słońcu nadać kierunek,
Lecz wybacz niedane
Tym którzy nie są warci
Ludzkiej aprobaty.

Tak to życie układa,
A człowiek ma na względzie,
Że gdy nie ma ludzkiego przyzwolenia
To nie spodziewaj się wsparcia od Nieba.

A kiedy padniesz na kolana
I prosił będziesz o miłosierdzie
Więc, że Bóg ma wszystkich w opiece,
Którzy wybierają drogę
Taką jaka pasuje do ciebie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 09.02

Wtedy poczułem jak serce boli

Autobus przyjechał do Oświęcimia
Usiedliśmy przed ekranem
I wtedy przypomniała mi się
Droga krzyżowa na Kalwarii.
                   
                   &

Padał deszcz prosto z nieba
Szliśmy z tłumem
Po dróżkach kalwaryjskich
Przemoknięci do suchej nitki.

Wokół było słychać
Modlitwy głos i śpiew
Który za nas cierpiał rany...
Wraz z kazaniem na każdej stacji.

A kiedy przyszło całować schody
Idąc do góry na klęczkach
Wtedy poczułem jak serce boli
Chciałem uciec, lecz zostałem z tłumem.

Ryk samolotu nad drogą krzyżową
Zagłuszył śpiew tłumu
Nie było paniki
Wszyscy modlili się jednakowo.

                 &

Tak wróg to sprawił,
Ze człowiek przestał się ich bać
Zawierzył katom o ich człowieczeństwie
I poszli za nim na śmierć.

To może dziwne to może szok
Dla ciebie i mnie,
Lecz uwierz, gdy jest przyzwolenie
To nie ma ucieczki przed złem.

Teraz wiem ile trzeba mieć sił
By iść pod prąd gdy tłum cię niesie
To jest nadludzkie ja o tym wiem
Lecz uwierz, tak trzeba
Gdy zagrożone jest twoje życie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.01