Total Pageviews

Wednesday 31 January 2018

Byłem dumny jestem Tatusiem

Uśmiechnęło się słońce
Wychodząc za chmur
Cieplej się zrobiło
Powiał wiosenny wiatr.

Szedłem aleją wśród drzew
Trzymając dziecko za rękę
Byłem dumny jestem Tatusiem,
Lecz bez grosza na chleb.

Co robić pytam się żony
Kiedy firma płaci za pracę
I nie ma roboty dla mnie
Napisano - nie przydatny dla zakładu.

Teraz rozumiem jak serce boli
Gdy trzeba pracować na chleb
A gdy coś więcej chcesz kupić
Brakuje. Nie ma! Czeba było się uczyć.
Tak jest gdy pracujesz tam gdzie niechcesz.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 31 

Tuesday 30 January 2018

Ja wiem, że Jezus nie kłamie

Pytałem się Mamy pytałem się Taty
Gdzie jest granica w miłości prawda
Wszak kłamać mi zabronili
A ja prze-sto cierpiałem katusze.

Ja wiedziałem, że Jezus nie kłamie
Ja wiedziałem, że umarł za prawdę,
Lecz przecież czas kołem się toczy
I teraz na tronie siedzi jako Bóg
Z Duchem Świętym i z Bogiem Najwyższym.

Miłość moja to sprawiła, że jestem Tobie posłuszny
Lecz żyć z prawdą to trzeba iść pod prąd
I wierzyć, że mam rację udowadniając to
W każdym domu i w mieście lub na wsi.

Wsłuchałem się w wiersz poety,
Który tak pięknie napisał i wierzyć,
Ze dane nam rozumieć to co napisał.
Czytając na dole pod moim wierszem;


Słowo, słowo powie prawdę
Tą mówioną i milczącą
Wtedy i tylko wtedy,
Kiedy ten kto słucha
Umie zrozumieć tych co są coś
Warci w oczach sprawiedliwości.

Lecz jeżeli vet-ujesz i uszy zatykasz
To przecież każdy wie,
Ze nie dane ci jest zakopać
To co ty nie pojmujesz
A inni rozumują i światło widzą
Przekazując innym,
Którzy światło podtrzymują.

Tak miłość w prawdę się przemienia
A prawda chce odwrócić proces
By jedno z drugim szło parą
I prawda i miłość byli jednością.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.31

Monday 29 January 2018

Zespół „Chawira” wysłał zaproszenie

Wieczór spokojny i z Muzą
Zespół „Chawira” wysłał zaproszenie
Poszedłem, spokojny byłem
Wiedziałem, że Lwów przypomną.

Sala pełna tych co przeżyli
Ten okres w którym wojna była
By przetrwać i nie zapomnieć
O tym kiedy byli młodzi.





Wspomnienia wracają i uśmiech na twarzy
Kiedy historię w piosenkach przypominają
By pamięć przetrwała
Tych co w Lwowie są zakochani.

I ja tam byłem
Wszystko słyszałem
Teraz rozumiem, że pamięć przetrwa
Dzięki ludziom którzy powielają
Ten koncert który był i będzie
W pamięci ludzi którzy żyją.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.29

Sunday 28 January 2018

A my w tym czasie piękniejemy







Za oknem latarnie świecą
A ja wyczekuję na niego,
Żeby w świetle gwiazd
Był tą jedną, która idzie
Drogą oświetloną przez ludzi i naturę.

Bo tak już w życiu bywa,
Ze jak nie człowiek to natura
Oświetli, pokaże drogę,
Która prowadzi do ukochanej.

Wszak przecież wszystkim wiadomo,
Ze miłość rozświetla czas
A my w tym czasie piękniejemy
Jak kwiaty na łące w wiosenny czas.

Więc nie martw się i wierz,
Ze miłość wpisana jest
W ten czas gdy życie ma sens
Kiedy dorastasz i wzrastasz
W ten czas kiedy dane ci żyć.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.28

Słucham i myślę jak osiodłać konika

Cisza, pies śpi na pledzie
A ja myślę co robić
Aby wypełnić czas pustki
Jaka towarzyszy gdy jestem samotny.

Włączyłem TV a nich sobie chodzi,
Lecz po chwili wyłączyłem
Szkoda prądu lepiej posłuchać muzyki
Jaka idzie na stacji „Pogoda”.

Słucham i myślę jak osiodłać konika
Wszak tylko jazda na koniku
Może zaspokoić moje pragnienia
By czas biegł szybciej i miałbym zajęcie.

Nagle błysk w oku jest plastykowa karta
Z napisem „Biedronka na co dzień”
Szybko włączyłem laptopa i nim się ocknąłem
Była godzina dziesiąta wieczorem.

Teraz ja żyję z Biedronką
I jak tak dalej pójdzie
To będę wiedział to co inni nie wiedzą
Jak kupować w Biedronce
By nie wypaść na idiotę.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.28

Wednesday 24 January 2018

W przedszkolu Hopkids nr4

 Zaskoczony – sam nie wiem
Przyszedłem rano i zobaczyłem
Piękny napis na ścianie
Kocham was – dodałem Dziadek.

Nie kłamię wnuk wystąpił
Na wielkiej scenie i widowni
W przedszkolu Hopkids nr4
W dni Babci i Dziadka.



Biłem brawo, prawie na stojąco
A tylko dlatego nie wstałem,
Ze krzesełko było dla wnuka
A nie dla mnie czyli Dziadka.

Koniec przedstawienia, radość wielka
Wnuk ze stresowany po występie
Jednak nie zapomniał
Wręczyć Laurek Babci i mnie
I za to mu Dziękuję.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.24

Sunday 21 January 2018

Taka prawda jest

Nie mogę tak czekać
Gdy mleko na ogniu
Podnosi się do góry
Trzeba wyłączyć prąd
I nic nie mówić.

Czas krótki gotowania
Ma określony skutek
Lecz kto nie pilnuje
Ten nie wie, że wykipi
I pozostawi za sobą smród.

Taka prawda jest,
Że jak nie wiesz
To dowiesz się,
Że czasem trzeba wiedzieć
Aby zrozumieć to co niewidzialne jest.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 21 

Friday 19 January 2018

Tak chciałbym zrozumieć, pojąć

Są dni, tygodnie a nawet rok
Gdy myśl ku Bogu mknie
Tak chciałbym zrozumieć, pojąć
To co nie dane innym jest.

Pytam się dlaczego ku Niebu
Wzrok mój kieruję
I z podniesionym czołem
Wołam! Nigdy Cię nie opuszczę.

Lecz później wszystko jest naturalne
Gwiazdy świecą ludzie się modlą
I nic! Wszystko wokół jest pustką
Tak jak modlitwa bez uczuć.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 19

Wednesday 17 January 2018

Dasz tyle ile warty jest chleb

Tak chciałbym cię wezwać
Jak Ty mnie wezwałeś
Byś oczy miał szeroko otwarte
Gdy miłość granicą odwieczną jest
Od zła i bólu kiedy nie ma Cię.

Boś Ty przecież najwyższy jest 
Wśród gór i ludzkich myśli
Dasz tyle ile warty jest chleb
Za pracę, która oświeci ludzki byt.

Nie lękam się gdy mówię Bóg
Ja przecież wiarą żyję
Jak Matka i Ojciec, tak nauczyli mnie

Więc teraz idę przez życie
Choć droga nieznana mi
Ja przecież zaufałem Tobie
Tak jak Ty zaufałeś Ojcu.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.17



The Kelly Family - I can't help My self (polskie napisy)

Tuesday 16 January 2018

Po cóż łzy wylewasz

Po cóż łzy wylewasz
Gdy nikt nie pyta
Co u ciebie słychać.

Po cóż łzy wylewasz
Gdy nie kocha ciebie
Wszak wierz, że miłość łączy
A nie rozdziela.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 17 

Sunday 14 January 2018

Monolog kabaretowy

Helo u – wszyscy biją brawo
Panna Stenia wyszła na scenę
Jeszcze nie zdążyła słowa powiedzieć
Gdy na bis bili brawo.

Panno Steniu panno Steniu
Nie damy się zwieś
Widownia wołała
A panna Stenia podwiązkę pokazała
Za to dostała wielkie brawa.

Teraz cisza na widowni
Panna Stenia tak zaczęła
Witajcie moi fani
Szukam męża na widowni.

Mężu mężu gdzie ty jesteś!?
Wstań i pokaż się
Przecież wierz, że bez Ciebie
Nie będzie kabaretu w Płocku.

Jest! Jest! Panna Stenia woła
Przyjdź na scenę widownia czeka
Przecież czas zacząć „Monolog Kabaretowy”
Widownia zaczęła bić brawa.

Jam od dziecka panna Stenia zaczęła
Dorastałam razem z tobą
Bawiliśmy się na podwórku
A później gdy dorośliśmy
Bawiliśmy się w igraszki miłosne.

Pamiętasz pamiętam jak dziś
Szliśmy chodnikiem a ludziska wołali
Panna Stenia wyszła z pieskiem na ulicę
Trzymając mocno smycz
By inne psy nie pogryzły nas.

Byliśmy ubrani jednokolorowo
Choć mieliśmy parasol
Jak tęcza na wesoło
Mieniąca się różnymi kolorami
Chroniąca nas przed słońcem i oklaskami.



Dokąd to was gna pytali się ludzie
Z uśmiechem na twarzy
Mówiliśmy na basen
Aby ostudzić nasze zamiary
Z miłosnych igraszek.
A było to w maju anno domino
Po maturze z historii
Lecz gdy weszliśmy już do wody
Tylko czerwień jaśniała w wodzie.

Ludziska patrzyli zwłaszcza młodzi
Jakże to możliwe pytali się nas
Ze niby osobno a razem
Mamy bieliznę w czerwone kolory.

Wstyd nie wstyd maturę my zdali
Teraz już jesteśmy dorośli
Więc nie będziemy pupy
Wystawiać na słońce.

Ciżba wokół nas, ludzi co nie miara
Trzeba było zwiewać do miasta
By wmieszać się w tłum
Przecież my nie inni, lecz tacy sami
Jak przechodnie w mieście Płocku.

Piwo piwo barman polej nam
Z soczkiem malinowym
Cze-ba uczcić święto pracy
Jak nas wychowali Ojcowie.

Dymu wszędzie od papierosów
I naszych i gości
Teraz panna Stenia zrozumiała
Ze Franek to taki sam jak Ona
A związał ich parasol tęczowy.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.14

Kilka wierszy w muzyce

Cisza muzykę słychać
Broń Boże nie dysko polo
A Chopina stereo.

Balsam na duszy,
Lecz sonsiada obudzi
Te oktawy i akordy
Oczywiście Chopina.

Za słuchałem się i odprężyłem
Chciałem jeszcze dopisać
Kilka wierszy w muzyce,
Lecz wybaczcie
To nie na moje siły.

Cisza, nic nie przychodzi do głowy
Tylko słychać muzykę
Nie ma nastroju jak w filharmonii.

Lecz gdy już płyta
Przestanie grać
Wtedy ja już myślę,
Że wypadałoby jeszcze raz posłuchać
Oczywiście w inny dzień.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 14 

Thursday 11 January 2018

Wolny jestem jak wiatr


Wolny jestem jak wiatr
Przemierzam przestrzeń ogromną
Zostawiając za sobą muzykę
Wśród drzew, łąk i pól.

Śmieją się wszyscy ze mnie
Wiejesz lecz nie ma Ciebie
Stałeś się nie widoczny
Dla otoczenia, które żegnało Ciebie.

Lecz kiedy złość mnie ogarnia
Mocniej zaczynam wiać
Siły nabieram, moc ma wzrasta
Już nie wicherek a huragan.



Skąd tyle siły masz w sobie
Będąc w izolacji
Wszak wszyscy mówią
Zegnaliśmy Cię kwiatami.

A ja odpowiadam
Przecież spuściznę zostawiłem
W każdym słowie i geście
Mam na myśli tych co poznałem i rodzinę,
Która wyraża to co ja myślę.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.12

Padłem, zasnąłem w ubraniu

Dziś rano dostałem puzzle
Prezent doskonały dla mnie
Wszak nudziłem się z rana i wieczorem
Wreszcie wziąłem się do roboty.

Pracując wytrwale mijała godzina za godziną
Starałem się nie powiem
Gdy nagle wybiła godzina 3 w nocy
Padłem, zasnąłem w ubraniu.

Obudziłem się nad ranem
Spojrzałem na moją pracę
I stwierdziłem praca na marne
Jeszcze nic nie ułożyłem.



Wypiłem kawę i wziąłem się do pracy
I nagle stwierdziłem, że ja sierota
I tak jak ta sierotka Marysia
Wybierałem groch z 4 tysięcy ziaren.

Godzina ósma na zegarze
Stwierdziłem,
Ze puzzle trzeba na podłodze układać
Aby ułożyć ramkę.

Teraz gdy zasypiam
Śnią mi się puzzle
Budzę się nad ranem z krzykiem
Kiedy ja je ułożę!

I tak bym dalej pisał wiersz,
Lecz czas się wziąć do roboty
Postawiłem na swoim
Choć bym rok układał to i tak je ułożę.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.01.11

Sunday 7 January 2018

Czasem się zastanawiam

Czasem się zastanawiam
Nad położeniem moim,
Lecz zawsze dochodzę do wniosku,
Że gdybanie nic nie pomoże.

Bo przecież twój czas leci
Jak meteor na ziemię
Energii nabiera im bliżej ziemi
Lecz robi się coraz mniejszy.

A gdy się już wydaje
Że uderzy w ziemię
Wtedy nagle znika,
A ludzie mówią
Życie  minęło mu w obłokach.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 07

Thursday 4 January 2018

Lecz gdy zaświeci dla Ciebie

Wstałem rano wyspany
Jednak gdy szarość zobaczyłem
W mieszkaniu prędko wyjżałem przez okno
I też szarość zobaczyłem na polu.

Nie powiem ale się załamałem
Powoli napływał niepokój
Twarz się zrobiła smutna
I już wiedziałem co wpłynęło na mnie.

Usiadłem na fotelu jak zawsze
Kawę piłę ze śmietanką
Zajadając bułeczki z czekoladą
A później zapaliłem papierosa.

I co! Nic! Jeszcze bardziej byłem załamany
Gdy nagle zajrzało do mnie słońce
Przez okno i już się pojawił
Uśmiech na mojej twarzy.

Teraz rozumiem ten cud
Niby słońce świeci dla wszystkich,
Lecz gdy zaświeci dla Ciebie
Wtedy na pewno spotka Cię szczęście.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 04 

Wednesday 3 January 2018

Chóry Anielskie śpiewają

Pan spojrzał na mnie łaskawie
Dając dar jaki Bóg daje
Dar wzniosły jak poranne wstawanie
Prosisz Boga wieczorem
Byś obudził się nad ranem.

Pan spojrzał na mnie łaskawie
Dając nadzieję, że Anioły zaśpiewają
To co ty napisałeś.


A gdy tak w Niebie
Chóry Anielskie śpiewają
Ty słuchasz i serce się raduje,
Że przecież po to Bóg wybiera
By nie przepadło na marne.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01. 03

Hallelujah (po polsku)

Tuesday 2 January 2018

Jabłko i berło trzyma

Za górami za lasami
Nowy rok się narodził
Tam dorastał i czekał
Aż zastąpi Stary Rok.

A gdy przyszło ustąpić
Stary Rok zapłakał
Bo chciałby jeszcze
Służyć światu, lecz już dogasa.

Nowy Rok szczęśliwy
Na tronie siedzi
Jabłko i berło trzyma
Na znak, że rządzi.

I na tym Koniec.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018. 01.03