Słońce wschodzi za horyzontem
Czerwień blaknie z dniem
Gwiazdy gasną na chwile,
By powitać nowy dzień
Wstałę rano nie dospany
Oczy zaszły piaskiem
Już miałem pić kawę
Gdy wtem budzik odezwał się
Drzwi zamknołem przed złodziejem
Tak to bywa,
Że chociaż nic nie mam
Pragnę ocalić coś co jest cenne
Cenne dla mnie,
Lecz nie dla nich
Mimo to zawsze pocieszam się
Że mój skarb to portfel
W nim zawarta cała treść
Chociaż brak słów
Chociaż mam przy sobie skarb
To nie czekam na cud,
Lecz pracuję za kromę chleba
I tak pozostanie
Gdy zawsze człowiek ucieka
Przed tym co zwie się bieda
I przed tym żeby ocalić siebie
A morał z tego płynie taki
Ucieczka przed złem
Daje poczucie wartości
Dla samego siebie
I dla tego co Bogiem się zwie.
Autor jacek marek krawczyk
Kraków 3.III.2014
Czerwień blaknie z dniem
Gwiazdy gasną na chwile,
By powitać nowy dzień
Wstałę rano nie dospany
Oczy zaszły piaskiem
Już miałem pić kawę
Gdy wtem budzik odezwał się
Drzwi zamknołem przed złodziejem
Tak to bywa,
Że chociaż nic nie mam
Pragnę ocalić coś co jest cenne
Cenne dla mnie,
Lecz nie dla nich
Mimo to zawsze pocieszam się
Że mój skarb to portfel
W nim zawarta cała treść
Chociaż brak słów
Chociaż mam przy sobie skarb
To nie czekam na cud,
Lecz pracuję za kromę chleba
I tak pozostanie
Gdy zawsze człowiek ucieka
Przed tym co zwie się bieda
I przed tym żeby ocalić siebie
A morał z tego płynie taki
Ucieczka przed złem
Daje poczucie wartości
Dla samego siebie
I dla tego co Bogiem się zwie.
Autor jacek marek krawczyk
Kraków 3.III.2014
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl