Total Pageviews
Tuesday, 31 October 2017
Jej władca jak z obrazka
Módl się Matuś jak Antoni Choć ojciec śpi na sianie Gdy trzeba zapalić gromnice Którą przyniósł mój Franciszek Wtedy jak słońce świeciło nad domem. Ref; Babciu, babciu ma kochana Ciągle widzisz obraz Cesarza Który zabrał Ci męża Józefa Gdy byłaś mężatką. Błyska błyskawica jak w oczach kochanka Którego wypatruje przez okno w noc świętą Zapalając płomień gromnicy od Franciszka Takiego jakiego widziała moja Babcia. Ref; Babciu Babciu ma kochana Ciągle widzisz obraz Cesarza Jednak ja widzę mojego Franciszka Którego kocham jak Ty Józefa. Pije Ojciec pije Matka i pije też droga ma rodzina Mówiąc o ślubach mając pierścionek Ten złoty jaki miał Franciszek z obrazka Którego wypatrywała moja Babcia Widząc już nie Józefa a mojego Franciszka. Ref; Babciu babciu ma kochana Wypatrujesz się w obraz jak Ja Choć widzisz już nie Cesarza Lecz męża mojego Franciszka. Muzyk żydek gra na skrzypcach Karczma w dymie i stół syty kufli z piwem Jednak już nie mąż a Cesarz mój Franciszek Taki dumny ze swojego syna Którego nazywał widząc obraz Józefa. Ref; Babciu Babciu ma kochana Rada mi wciąż szumi w głowie Jak mówiłaś szukaj męża Lecz nie dziada a Cesarza Józefa Franciszka Kraków 2010.IV.16 Autor Jacek Marek Krawczyk
Ja sam nie wiem coś ty zrobiła dziewczyno!
Zasłuchałem się i uśmiechnąłem
się
Mimo, że byłaś taka pewna siebie
Wspominałaś uciekałaś do tych dni,
Które były już historią naszą
Taką którą można było oceniać i
karać.
Ja sam nie wiem coś ty zrobiła
dziewczyno!
Przeszło minęło jak wiosenny powiew
I tylko się zastanawiam czy warto było
Kochać i otwierać się na ociesz
Jak drzwi, które są od mojego
mieszkania.
Ja wiem wszystko wiem miłość
zamieniasz na chemię
Teraz twierdzisz, że kochałaś mnie
jak siebie
A ja jak zbity pies uganiałem się za
tobą
Myśląc o tym co ty uważałaś za
miłość
A ja za chwile które łączą na jedną
noc.
Nie mnie sądzić ani tobie o historii
przeszłej
Chciałaś weszło na wokandę i co!
oceniają nas już inni.
Wstydzę się lecz ty tego nie widzisz
pewna jesteś
Jak wtedy gdy się poznaliśmy w
biedzie
Chociaż po pierwszym dniu już
wiedziałaś, że odejdziesz.
Wybacz ale ty jesteś kobietą niestety
same chcieliście
Emancypacji i zrównaliście się z
mężczyznami
Jak brylant ze złotem oszlifowany
przez związek,
Który zrównał mężczyznę i kobietę
w te same artykuły.
Jakie to wiedziałaś gdy oceniano nas
w sądzie.
Pożegnać nadszedł czas łzy nie
uleję nad kieliszkiem
Wybacz teraz muszę posprzątać ten
śmietnik,
Który zrobiłaś w mojej kuchni i
zacząć od nowa
Żyć jak mężczyzna, który uwierzył
kobiecie
Ze Ona jest mądra jak mężczyzna.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.31
Lecz wolna Polska dumna z nas
Victoria nasza łzy z oczów ociera
Lecz wolna Polska dumna z nas
Nie lękaj się gdy wiesz strofy stworzył
Wiec, że wiesz o Polsce myślał wolnej jak My
Pierś swoją nastawialiśmy żołnierze My
Gdy krew potrzebna była
Taką jaka była przelana przez dziadków naszych
Którzy o wolność walczyli jak My
Gdy Naród modlitwy wynosił wzwyż
Bóg miłosierny był wszak o Polskę chodziło
Tą którą błogosławił przez przelane łzy
A kiedy umierać przyjdzie na łonie ziemi naszej
Ty wiec, że jeszcze będziemy błogosławić Boże ci
Piesi nią pożegnalną dając nadzieję innym
Ze przecież krwi potrzeba by żyć.
W Polsce wolnej jak My.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.31
Wiersz napisany po przeczytaniu wiersza poety Cypriana Norwida
* * * -wiersz
* * *
Wybacz kochana tak w życiu bywa
Dzisiaj jesteś samotna
Jutro masz kochanka lub męża
Lustrując ich w swoich wierszach.
Jesteś poetką
Która układa życie w wersetach
I opisuje w swoich wierszach.
Lecz ja ci powiem
Nic nie warte pisanie
Gdy brak muzy
Przez częste opisywanie.
Więc żegnam cię czule
Jak poeta poetkę
I wybacz poecie,
Ze nie znalazłem weny dla siebie
W twoich wierszach
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.31
Monday, 30 October 2017
Że trzeba uciekać w sen
Zmęczony jestem zmęczony
Cholernie jestem zmęczony
Padam ze zmęczenia
Powieki opadają ze zmęczenia
Jestem naprawdę zmęczony.
Padłem zmęczony i zasnąłem
Śniło mi się, że jestem zmęczony
Cholernie zmęczony
Snułem się we śnie zmęczony
Spałem będąc zmęczony.
Tak się czasami zdarza,
Że trzeba uciekać w sen
By po przebudzeniu
Powiedzieć sobie
Jestem wypoczęty i pozytywnie myślę.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 30
Cholernie jestem zmęczony
Padam ze zmęczenia
Powieki opadają ze zmęczenia
Jestem naprawdę zmęczony.
Padłem zmęczony i zasnąłem
Śniło mi się, że jestem zmęczony
Cholernie zmęczony
Snułem się we śnie zmęczony
Spałem będąc zmęczony.
Tak się czasami zdarza,
Że trzeba uciekać w sen
By po przebudzeniu
Powiedzieć sobie
Jestem wypoczęty i pozytywnie myślę.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 30
Sunday, 29 October 2017
Nie pojoł co istotne
A jeźsili byś człowieku
Wywyższył Pana Boga w sercu
Wtedy wiec, że będzie On
Za dnia i godziny z Tobą.
A jeźsili byś człowieku
Nie pojoł co istotne
Wtedy wiec, że nie ma
Dnia i godziny bez Boga.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 29
Wywyższył Pana Boga w sercu
Wtedy wiec, że będzie On
Za dnia i godziny z Tobą.
A jeźsili byś człowieku
Nie pojoł co istotne
Wtedy wiec, że nie ma
Dnia i godziny bez Boga.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 29
Saturday, 28 October 2017
Wszak wiesz co mam na myśli
Włącz płytę kochanie
Wszak wiesz co mam na myśli
Tym bardziej,
Ze jesteśmy ze sobą razem.
Nie płacz to tylko melodia
Ja wiem o miłości,
O tym kiedy byliśmy młodzi.
I zakochani w sobie do nieprzytomności.
Pijmy to wino to słodkie
Wszak wszystko lubimy
To przecież miłość i wino zamienia
Blask oczów w romantyczną miłość.
Przytulę cię do siebie
Jak poduszkę we śnie
I tylko będę myślał
O miłości która nie zawstydzi Cię.
A kiedy ksiądz z ambony powie,
Ze żądzę należy ukrócić
Wtedy ja Ci powiem,
Ze przecież miłość płonie
Jak słońce dla dobra nas wszystkich.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.28
Friday, 27 October 2017
Myślałem, że choroba fizyczna
To nie tak
Jak mi się wydawało
Myślałem, że choroba fizyczna
Wyzwoli siły duchowe,
Które mnie wzmocnią
Jak sok w jabłku.
Lecz gdy robak
Zagnieździ się w jabłku
Wtedy zacznie od tego
Co jego wzmocni
A jabłku zaszkodzi.
Kiedy choroba pochłania soki
Zaczynając od ciała
Aby osłabić siły witalne
By nie myślały o duchu,
A ona zajęła się ciałem.
Więc ja tak myślę
Kiedy jestem chory
Zaczynam ratować ciało
By nie zniknęły siły duchowe.
Może to się wyda dziwne
Może to wszystkich zaskoczy
Lecz bez ciała
Nie ma witalności sił duchowych.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.27
Wednesday, 25 October 2017
Dorosły jestem wmawiałem sobie
Zapaliłem sobie papierosa
Dorosły jestem wmawiałem sobie
A co mi tam gdy smog dusi,
Lecz nie mnie a moją córkę.
Kłęby dymu nade mną w mieszkaniu
Kłęby dymu nad moją córeczką,
Lecz nie w domu a na alejce spacerowej
W moim i jej mieście Krakowie.
Smog groźny jest jak Smok Wawelski
Ofiary potrzebne mu,
By był syty i powiększał swoje
gabaryty
Jeden w niebie drugi w brzuchu.
Córka moja tak dalej być nie może
Powiedziała otwarcie mi
I zapaliła sobie papierosa
Aby wyrównać wdech i wydech w pucach.
Ja osobiście przemilczałem to
zdarzenie
Ale gdy już na drugi tydzień wpadłem
Oczywiście na omówioną herbatkę
Wtedy już była mowa tylko o
pieniądzach.
Kalkulowała całą noc
Ile by wypaliła i ile by straciła
Na kupieniu maski aby nie czuć smrodu
Lecz nie ode mnie a od smog a.
Cichutku w oknie zapaliłem papierosa
Aby nie było czuć dymu w mieszkaniu
Ledwo peta zgasiłem gdy woła
Muszę włączyć nawilżacz powietrza.
Zapachniało letnio zrobiło się na
duszy
Czuć było jabłkiem i sokiem z róży
Lecz ja już musiałem się pożegnać
A tylko dlatego, że moja córeczka
Z Jednego smog a przerzuciła się
na Drugi
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.25
Saturday, 21 October 2017
Milczeć i przeżywać w samotności
Wiadomość smutna wiadomość
Musiałem przeczytać
Chciałem odpisać,
Lecz czasami tak trzeba
Gdy serce boli
Milczeć i przeżywać w samotności.
Nie wiem jaki los
Przyczynił się do odejścia
Nie wiem gdzie jesteś
Zostało w mojej pamięci słowo
Koniec
I tyle wiem o tobie
W czasie teraźniejszym.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 21
Musiałem przeczytać
Chciałem odpisać,
Lecz czasami tak trzeba
Gdy serce boli
Milczeć i przeżywać w samotności.
Nie wiem jaki los
Przyczynił się do odejścia
Nie wiem gdzie jesteś
Zostało w mojej pamięci słowo
Koniec
I tyle wiem o tobie
W czasie teraźniejszym.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 21
Friday, 20 October 2017
Tuesday, 17 October 2017
Pamiętam jak dziś
Kupiłem prezent
Pozytywką go nazwali
Grała melodię przesłodką
Jaką znałem gdy cię poznałem.
Pamiętam jak dziś
Nasz pierwszy taniec
Wirowaliśmy po całej sali
Słuchając muzyki
O miłości jaką pragneliśmy.
Tak to się stało
Że muzyka nas złączyła
I chociaż już jesteśmy starzy
To pozytywka wywołuje wspomnienia.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 17
Pozytywką go nazwali
Grała melodię przesłodką
Jaką znałem gdy cię poznałem.
Pamiętam jak dziś
Nasz pierwszy taniec
Wirowaliśmy po całej sali
Słuchając muzyki
O miłości jaką pragneliśmy.
Tak to się stało
Że muzyka nas złączyła
I chociaż już jesteśmy starzy
To pozytywka wywołuje wspomnienia.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 17
Saturday, 14 October 2017
Wiersz Klipkarda
Panie profesorze dlaczego pan będąc już dorosły
bajek nie czyta? Profesor popatrzył za okularów
i powiedział;
Zwiastun bajki nowej wymyślił poeta
Który bajki pisał
Szukając w archiwach
Świata magicznego
W którym prawda była ukryta
Z opowiadań ludzi dorosłych
Którzy ucieczką to nazwali
Do krainy bajek jaką znali
Według scenariusza jaki znali
Którzy te bajki wymyślali.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.14
bajek nie czyta? Profesor popatrzył za okularów
i powiedział;
Zwiastun bajki nowej wymyślił poeta
Który bajki pisał
Szukając w archiwach
Świata magicznego
W którym prawda była ukryta
Z opowiadań ludzi dorosłych
Którzy ucieczką to nazwali
Do krainy bajek jaką znali
Według scenariusza jaki znali
Którzy te bajki wymyślali.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.14
Friday, 13 October 2017
Skrzypki miałem doskonałe
Skrzypki miałem doskonałe
Smyczek z końskiego ogona
Tylko grać nie umiałem
Lecz mimo to grałem
Melodię jaką chciałem.
Pewnego razu byłem na odpuście
Zobaczyłem i już wołałem
Mamusiu mamusiu kup mi karabin,
Który świeci gdy oddaje się strzały.
Skrzypki pod łóżko włożyłem
Ciesząc się że mam futerał na
karabin
A wszystko przez Mikołajka,
Którego Mamusia mi czytała.
Pewnego razu gdy mamusi nie było w
domu
Wyszedłem na podwórko
Aby pochwalić się moim kumplom
I tak od słowa do słowa wszyscy
wiedzieli
Ze ja już nie skrzypek, a żołnierz w
rezerwie.
Sąsiedzi którym się kłaniałem
Mówili do mnie Jacku tak pięknie
grałeś
Lecz wybacz karabin to nie dla dzieci
Tym bardziej oddający strzały
Jak na wojnie żołnierze.
Cukierki dostałem więc trudno było
odmówić
Karabin pod łóżko skrzypki znowu do
futerału.
Mama zdziwiona na lekcje chce mnie
zapisać
Lecz ja nie głupi mówię mamusiu
wybacz
Kup mi lepiej samolot będę dużo
więcej zarabiał.
I tak dzieciństwo mógłbym dalej
wspominać,
Lecz przyszła Pani i świat w mych
oczach zmieniła
I zamiast Mikołajka zaczęła mi
czytać
O kopciuszku, który był pracowity jak
pszczółka
Która tylko pracowała, aby przeżyć
do pełnoletności.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.13
Thursday, 12 October 2017
Liście w jesieni – piosenka
Jesienny wiatr kolorowe liście niesie
Wspomnienia wracają wraz z nimi
Gdy widzę Ciebie we śnie.
Nie pora myśleć o ucieczce
Gdy serce bije jak dzwon
Chciałbym przytulić się do Ciebie.
Autor zdjęcia Jacek Marek Krawczyk |
Nic nam już nie zrobi
Jesienna słota i deszcz
Będziemy razem przy kominku
Grzać nasze noce i dnie.
Kiedy zapach porannej kawy
Zbudzi nas ze snu
Na nowo ujrzymy miłość
Jaką pamiętamy przed wiosną.
Nie pytaj mnie już
O spadające liście w jesieni
Wszak wiesz, że miłość dała nam
więcej
Niż wiek, który przeszkodą jest
W jesienny deszcz.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.12
Płakałem lecz z miłości
Przez łzy ogień się mieni
To jaśniejszy to ciemniejszy
I już się wydaje, że zgaśnie
Gdy nagle słońce rozjaśnia grobowiec.
Matko moja Matko moja
Tyś życie mi dała
Tyle chciałaś mi przekazać
Tyle zmarnowałem twoich wypowiedzi.
Pamiętam jak dziś
Klapsa mi dałaś
Płakałem lecz z miłości
Nic mnie nie bolało,
A jednak kłamałem .
Matko moja Matko moja
Teraz tyle mam ci do powiedzenia
Wydoroślałem, zrozumiałem
Miałaś rację, że jeszcze zapłaczę.
Czas mija, nie patrzę na zegarek
Dziecko moje szarpie mnie za ubranie
Tato Tato serial się zaczyna,
Który ja lubię
Tak chcę być Batman em.
Spojrzałem na grób i krzyż
I na mojego syna
Przeżegnaj się proszę
Niech twoja Babcia śpi spokojnie.
Odszedłem z synem
Zostawiając za sobą
Ten symbol życia i śmierci
Grób mojej Matki,
Którą kochałem za życia
I kocham po śmierci.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 12
To jaśniejszy to ciemniejszy
I już się wydaje, że zgaśnie
Gdy nagle słońce rozjaśnia grobowiec.
Matko moja Matko moja
Tyś życie mi dała
Tyle chciałaś mi przekazać
Tyle zmarnowałem twoich wypowiedzi.
Pamiętam jak dziś
Klapsa mi dałaś
Płakałem lecz z miłości
Nic mnie nie bolało,
A jednak kłamałem .
Matko moja Matko moja
Teraz tyle mam ci do powiedzenia
Wydoroślałem, zrozumiałem
Miałaś rację, że jeszcze zapłaczę.
Czas mija, nie patrzę na zegarek
Dziecko moje szarpie mnie za ubranie
Tato Tato serial się zaczyna,
Który ja lubię
Tak chcę być Batman em.
Spojrzałem na grób i krzyż
I na mojego syna
Przeżegnaj się proszę
Niech twoja Babcia śpi spokojnie.
Odszedłem z synem
Zostawiając za sobą
Ten symbol życia i śmierci
Grób mojej Matki,
Którą kochałem za życia
I kocham po śmierci.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 12
Wednesday, 11 October 2017
Tego intymnego seksu
Napij się ze mną
Nie chcesz łyski
Naleję ci wódki
Z tonikiem jak lubisz.
Wiesz, czasami się zastanawiam
Pijemy trzeźwiejemy i dalej pijemy
Znosimy toasty za żyjących i umarłych
I co z tego mamy
Kaca moralnego i fizycznego.
A ja ci powiem jak poeta
Piłeś i pić będziesz
Wódkę z kieliszka
A kiedy powiem dosyć
To ty nie posłuchasz
I znowu powiesz zwolnili mnie z roboty.
Czasami się zastanawiam
Po trzecim z tobą kieliszku
Co mnie tak ciągnie do ciebie
Gdy widzę twoją słabość do wódki.
Czy dzisiaj jesteś trzeźwy
Lecz zastanawiam się
Czy ty kiedyś masz dość
Tego intymnego seksu
Z wódką która pochłania
Twoje ciało i intymność.
Nalej mi kompanie
Ten ostatni kieliszek
Wszak wiem że nie spoczniesz
Dopóki nie wyjdę z pustą butelką
Mając na myśli tą pełną
Którą obiecałem ci kupić.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.11
Sunday, 8 October 2017
Historię się tworzy
Uwierzyłem zaufałem poznałem
Trzy słowa bliskie mi sercu
Teraz po latach rozumiem
Co znaczy słowo
Gdy się je rozumie.
Za każdym słowem
Historię się tworzy
Tą osobistą i wierną
Mojemu przeznaczeniu
Ze zaufałem drugiej osobie.
Uwierzyć tak łatwo
Gdy wkładasz w to serce
Oddajesz cząstkę siebie
Tą intymną i wierną
Z wiarą w jaką podkładasz w inną
osobę.
Potem następstwem wiary
Jest zaufanie
Odkrywam siebie dla niej
Nie bojąc się swego postępowania
Po prostu jestem jaki jestem.
A gdy już wierzę i zaufam
Wtedy poznaję ciebie
Bo jesteś otwarta jak mój dziennik
W którym wpisuję najintymniejsze
Swoje postrzeżenia dla upamiętnienia.
I choć lata mijają
Oddaliłaś się ode mnie
To gdy się spotkamy
Zawsze jesteśmy bliscy swoim sercom
I mamy do siebie zaufanie.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.08
Saturday, 7 October 2017
Friday, 6 October 2017
Tak myśl błądzi
Na ziemi jaśniej się zrobiło
Gdy siódmy zastęp aniołów
Uwierzył w swojego Guru,
Który sam uwierzył w siebie.
Tak myśl błądzi
Jak nie znasz przeznaczenia,
Ale gdy ktoś pokaże ci drogę
Wtedy wpadasz w uwielbienie
Siebie i w swojego Guru.
Nie lękaj się wszak wierz,
Że rozliczą Cię,
Którzy uwierzyli w Ciebie,
A gdy dobiegnie twój kres
Wtedy zaowocuje lub nie twój czas...
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 06
Gdy siódmy zastęp aniołów
Uwierzył w swojego Guru,
Który sam uwierzył w siebie.
Tak myśl błądzi
Jak nie znasz przeznaczenia,
Ale gdy ktoś pokaże ci drogę
Wtedy wpadasz w uwielbienie
Siebie i w swojego Guru.
Nie lękaj się wszak wierz,
Że rozliczą Cię,
Którzy uwierzyli w Ciebie,
A gdy dobiegnie twój kres
Wtedy zaowocuje lub nie twój czas...
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017. 10. 06
Thursday, 5 October 2017
I w śmiech gdy otworzyła kopertę
Data
z kalendarza
Wyrwałem
i pomyślałem
Zachowam
ją w pamięci i w książce,
Którą
włożyłem między kartki.
Tak
zrobiłem 8 lat temu
A
dzisiaj przypomniałem sobie
Ze 5
październik to urodziny
Mojej
wnuczki Victorii.
Nie
wstydzę się wcale
Ze
czasami zapominałem,
Ale
ja dorastałem razem z nią
I
chociaż jej przybyło 8 lat
To ja
już mam na karku 55 lat.
Prezent
przyjęła wnuczka ode mnie
Życzenia
słowne i napisane na kartce
I w
śmiech gdy otworzyła kopertę
Dziadek
teraz ma mniej ode mnie.
Autor
Jacek Marek Krawczyk
Kraków
2017.10.05
Tuesday, 3 October 2017
Wybacz, już postanowiłem
Przemknęła koło mnie
Serce zabiło mi mocniej
Żeby tylko nie do niej.
Kwiaty wiozłem dla niej
Chciałem podziękować za wszystko
I kochać się i kochać się
Aż do rana.
Trzy razy zapukałem w drzwi
I nic! Drzwi zamknięte prze de mną
Jeszcze raz zaryzykowałem i zapukałem
I czekałem czekałem i nic!
Smutno, lecz postanowiłem
Kwiaty zostawić na progu
Czerwone tulipany, dzisiaj kupione
I się upić upić aż do momentu...
Gdy tak ulewałem łzy
Po szóstym kieliszku
Nagle zadzwonił telefon
Odebrałem i usłyszałem jej głos.
Wybacz już postanowiłem
Nic nie mów
Nie chcę wiedzieć, żegnam
I wyłączyłem komórkę.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.04
Subscribe to:
Posts (Atom)