Skrzypki miałem doskonałe
Smyczek z końskiego ogona
Tylko grać nie umiałem
Lecz mimo to grałem
Melodię jaką chciałem.
Pewnego razu byłem na odpuście
Zobaczyłem i już wołałem
Mamusiu mamusiu kup mi karabin,
Który świeci gdy oddaje się strzały.
Skrzypki pod łóżko włożyłem
Ciesząc się że mam futerał na
karabin
A wszystko przez Mikołajka,
Którego Mamusia mi czytała.
Pewnego razu gdy mamusi nie było w
domu
Wyszedłem na podwórko
Aby pochwalić się moim kumplom
I tak od słowa do słowa wszyscy
wiedzieli
Ze ja już nie skrzypek, a żołnierz w
rezerwie.
Sąsiedzi którym się kłaniałem
Mówili do mnie Jacku tak pięknie
grałeś
Lecz wybacz karabin to nie dla dzieci
Tym bardziej oddający strzały
Jak na wojnie żołnierze.
Cukierki dostałem więc trudno było
odmówić
Karabin pod łóżko skrzypki znowu do
futerału.
Mama zdziwiona na lekcje chce mnie
zapisać
Lecz ja nie głupi mówię mamusiu
wybacz
Kup mi lepiej samolot będę dużo
więcej zarabiał.
I tak dzieciństwo mógłbym dalej
wspominać,
Lecz przyszła Pani i świat w mych
oczach zmieniła
I zamiast Mikołajka zaczęła mi
czytać
O kopciuszku, który był pracowity jak
pszczółka
Która tylko pracowała, aby przeżyć
do pełnoletności.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.10.13
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl