Szukałem
wierności
Tam
gdzie jej nie było
Patrzyłem
przed siebie
Nie
oglądając się za siebie
A Ona
szła za mną jak cień.
Biegłem
jak szalony
Gdy
myślałem, że Ona
Lecz
gdy ją dopadłem
Wtedy
wiedziałem, że ni ona
Oszukała
mnie taka była nienasycona.
Zasmucony,
poniżony upadłem
Na
bruk jak robotnik
Wtedy
wierność podała mi rękę
A ja
olśniony zapłakałem,
Ze nie
ja a Ona mnie znalazła.
To
przyjemne gdy pływasz
Na
ludzkim akwenie życia,
Lecz
gdy skurcz dopadnie Cię
Wtedy
krzyczysz ratunku! Ratunku!
I
tylko Ona wierność
Może
uratować Cię od nieszczęścia.
Autor
Jacek Marek Krawczyk
Kraków
2018.05.23
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl