Wspiąłem się na szczyt
A na nim polana
Jasna, kwiecista i zasłana
Myślami o rodzinnej sadze
Czystej jak woda źródlana.
Opowiadam i mówię
Wszyscy mnie słuchają
Chciałbym tu na szczycie
Zostawić flagę powiewającą
Barwami sagi rodzinnej.
Bo przecież wiadomo
Ze wiatr i huragan szarpią
Tą flagę nie mając litości
Tak są zawzięci, że
Zbiegiem czasu niszczeje
A ja się modlę do Boga
By po mojej śmierci
Miał kto pilnować
Flagę sagi rodzinnej,
Która powiewała by na wietrze
Świadcząc o wolności jaką niesie
Ten powiew flagi na szczycie.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.04.08
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl