Wstałem rano jak przystało
Na tego kto ma wiele czasu
Nie śpiesząc się umyłem się
Zjadłem śniadanie i zaczęło się
Gdy włączyłem radio.
Co mam robić sam już nie wiem
Święto wielkie moje i dziadków
Urodziny obchody, a może i pijaństwo
No tak myślę sobie wnuki małe
A dorośli pracują przyjdą nie
przyjdą
Zadzwonię.
Nikt nie odebrał myślę sobie
Zajęci czy co do cholery
Zapomnieli no tak nie przepisałem
Majątku mojego a nie ich
Do grobu tego sobie nie weźmiesz
I tak zostawisz nam spadkobiercą
Mówili.
Wtem dzwonek zadzwonił do drzwi
Otworzyłem i listonosz mówi dzień
dobry
Przyniosłem świeżutkie banknoty
Podpisałem i już telefon zadzwonił
Przyjeżdżamy szykuj kolacje.
Och Boże rodzinka to skarb wielki
Majątek nie bywały, lecz świętym
Już nie zostanę tak mnie wkurzają
Że kłamię dla dobra ich i mojego
Ale nie powiem gdy kryzys jest
Wtedy wszyscy święci i ja też.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.01.22
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl