Total Pageviews
Thursday, 29 June 2017
I My też wnuką śpiewamy
Jak
szybko mija czas
Jeszcze
młodość nie przemija
A nam
pozostał smutek żal
Przybyło
parę lat
Wspominać
trudno tak
Jeszcze nam żegnać nie czas
Wiosna
lato jesień zima
Trudno
rozstać się
Tak
serce boli jak przyjdzie się pożegnać
Nie
pora ronić łez
Gdy
matki głos wciąż słyszymy
Kiedy
śpiewała nam do kołyski
I My
też już wnuką śpiewamy
O
bajecznym świecie jaki znamy
Tak
trzeba gdy jest się stary
Starość
to piękny wiek
W nim
ukryte słońce jest
Wystarczy
tylko spojrzeć jak kochają cię
Nie
żegnamy się
Na to
pora przyjdzie czas
Lecz
waszych sercach pozostaniemy
Jak
matki poród gdy wydała dziecię na świat.
Autor
Jacek Marek Krawczyk
Kraków
2017.06.29
Tuesday, 27 June 2017
Gdyby nie mój Tata
Nie pora było bym
Był kim się nie chce być
Czas zatrzymał mój sen
Metamorfoza wstąpiła we mnie.
Uniosłem się wraz z ciałem
I już wiedziałem
Ze zakochany jestem
W tej którą widzę we śnie.
Monika moja dziewczyna
Dała mi swoje zdjęcie
Usnąłem chowając ją w poduszkę
Bym mógł wywołać ją we śnie.
Śliczna była oczy jak kocica
Mruczała tuląc się do mnie
A ja ją głaskałem i podziwiałem
Jaka jest piękna i przebiegła.
I może trwał bym we śnie
Niczym Królowa Śnieżka
Gdybym nie mój Tata
Który wylał kubeł zimnej wody
Krzycząc „Lany poniedziałek”
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.27
Monday, 26 June 2017
Rozłąka boli, lecz trzeba żyć
Tam dom gdzie
Wy jesteście.
Tam wolność gdzie
Masz swoich bliskich.
Nie pytaj się dlaczego
Wszak sama wiesz
Nasze marzenia były inne
Być tym kim chcieliśmy być.
Bogactwo nie przynosi szczęścia
Lecz ułatwia żyć.
Tak można kochać
Kiedy otacza nas krąg
Ludzi których i ja i wy kochacie.
Pytam się sami siebie
Jak przeżyliśmy tych kilka lat
Kiedy dziecko za morze poleciało
Aby marzenia się spełniły
I nasze i jej
Rozłąka boli, lecz trzeba żyć
Wy za granicą my tu
Gdzie trzeba walczyć o chleb
Oddając to co najcenniejsze
Swój czas nie dla was
Lecz dla innych.
Teraz czekamy z biciem serca
Na przyjazd wasz
Wszak życie się nie kończy
Gdy trzeba znowu
Zacząć od początku.
Walka będzie trudna
Jak jagnię z lwem
Lecz trzeba mieć nadzieję
Ze pomożemy wam zwyciężyć
Oddając to co najcenniejsze
Swój czas i chleb.
Autor Jacek Marek krawczyk
Kraków 2017.06.26
Saturday, 24 June 2017
Być tam gdzie my jesteśmy
Ryzyko było duże
Zostawiając ją w samolocie
Odleciała, lecz nie zapomniała
O tych co byli jej najdrożsi
Podporą jakże wymowną
Było wsparcie nasze
Kiedy tysiące km dzieliło
Od niej
Czas mijał wiosna za wiosną
Zima mroźna i ona minęła
Rodzina się powiększyła
Tysiące km od nas
Chciała być wolną
Decydować o swoim losie
Jednak coś się zmieniło u niej
Nadszedł czas zadecydować o innych
Teraz myśl nowa jej
Najdroższa sercu
Być tam gdzie my jesteśmy
Powrócić do dzieciństwa
Matka łzy ocierała
Ja mówiłem nie płacz
Wszak wróciła nasza córeczka
Jednak już inna bo tak postanowiła.
Ja ze swej strony jako poeta
Dostałem natchnienia
I napisałem wiersz o miłości
Jaka wyłoniła się gdy byliśmy
samotni...
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.24
Wednesday, 21 June 2017
Szedłem po pas w śniegu
Surowa i mroźna zima
Bielą pokryta
Lud skuł rzekę
A wiatr postawił zaspę
Szedłem po pas w śniegu
Zostawiając odciski
I trasę jaką przeszedłem
Kiedy byłem młody i dziecinny
Wiosna przyszła jam dojrzalszy
Ślady znikły na śniegu
Rzeki nabrały siły ja z nimi
Mogłem już popłynąć z prądem
Tak to już bywa
Trzeba przejść przez porę
Czy to w umyśle
Czy to w rzeczywistości
Teraz już jestem dorosły
Rozsądek bierze u mnie górę
Zima mi nie groźna
Wszak mam na sobie futro.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.22
Monday, 19 June 2017
Wysuszona, mała i niedoskonała
Wpatrzyłem się w moją twarz
Oczy podkrążone
Cera nieświeża
Zmarszczki na czole
I myślę sobie
Z dnia na dzień
Jak śliwka na słońcu
Wysuszona, mała i niedoskonała
Jednak słodka i strawna
Ach ta starość
Nic ciekawego
Umysł przytępiony
Jednak ciągle coś odkrywa
A to rozwiążę krzyżówkę
A to powiem mądre zdanie
A czasami daję popalić
Gdy wydaje mi się
Ze jestem młody.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.19
Saturday, 17 June 2017
Wszak w życiu wpisane jest ryzyko
Szum fal, wiatr targa włosy
W oddali widać statek
Płynący sam nie wiem dokąd
I ta zazdrość, że inni mogą
A ja ciągle tkwię w jednym miejscu.
Idę wzdłuż plaży
Bursztyn znalazłem,
Lecz to nie bursztyn
Tylko odłamek z butelki
Oszlifowany morskimi falami.
Rybitwy fruwają na de-mną
żerując na rozległym morzu
Rzuciłem im kawałki chleba
Sfrunęły takie były głodne
A mimo to miały siłę przyfrunąć.
Zapytałem się sam siebie
Jak to możliwe
Jedni cieszą się wolnością
Inni są przykuci do miejsca,
Które jest ich domem i pracą.
Odwagi! Odwagi! Myślę sobie
Nie trzeba brać wszystko na poważnie
Wszak w życiu wpisane jest ryzyko
I wsiadłem w samolot i odleciałem
Do kraju, który wydawał mi się
gościnny.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.17
Thursday, 15 June 2017
Wreszcie nie wytrzymałem
Jutro, a może dzisiaj
Sam już nie wiem
A co będzie pojutrze
To samo co dzisiaj.
Stanowczo twardo pomyślałem
Czekałem i czekałem dni mijały
I nic! Wszystko jest jak dawniej.
Zakochać się w dziewczynie
Wszystko się zmieni i wtedy
Już dzisiaj nie będzie jutro
A jutro nie będzie dzisiaj lecz inne.
Otworzą się wrota do świata
Jakiego nie znałem
Poznam smak wtajemniczenia
Do wierszy jakie pisze poeta
Gdy jest zakochany.
Popłynę z wersetami
Uniosę się nad sobą
Świat błyśnie mi w oku,
A ja już nie będę myślał
O sobie lecz o niej,
Która zamieni mój świat
W bajeczną ciągnącą się opowieść
Romantyczną.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.15
Tuesday, 6 June 2017
Bóg wynagrodzi Ci
Matko
Patrz jaki szczęśliwy
Nic nie rozumie
Zawsze uśmiechnięty
Bóg go ma w swojej opiece
Wszak on nie winny
Matko
Chciałaś go wychować
Na człowieka myślącego
Wszak on nie winny
Źli ludzie zdławili go
By nie myślał, a żył
Matko
To twój syn
I nie płacz nad losem jego
Wszak on nie winny
Wszyscy go opuścili
Tylko twoja miłość
Nie pozwoliła wyrzec się go
Matko
Źli ludzie
Wmówili ci, że dziecinny
Nieznający zasad
Wszak on nie winny
Źli ludzie zdławili go
By nie myślał, a żył
Matko
Póki życia ci starczy
Otul go ciepłym kocem
Gdy zimno na dworze
Zapal w kominku
Gdy ciemno w pokoju
Wszak to twój syn
Matko
Bóg wynagrodzi Ci
Za krzyż jaki niesiesz
Płacząc nad synem twym.
Źli ludzie zdławili go
By nie myślał, a żył.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.06
Monday, 5 June 2017
Pij nie przejmuj się łzą
Wszyscy śpiewajcie ze mną
Toast wznosząc
Za młodość za cud
Ze chcemy żyć jak przed nami lud.
Pij nie przejmuj się łzą
Coś musi nas hamować
Gdy złość bierze nas
Kiedy świat przeszkodą jest.
Nie powiem Nie
Nie powiem Tak
Lecz powstanę i pójdę
Drogą który każdy zna.
Ruszę z kopyta
Na czarnym ogierze
Choć będę harował jak wół
To zawsze coś z tego będę miał.
Czas wolny
Obudź się
Znowu wyruszę na łów
By przepić co dostałem za trud.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.05
Tak tworzyłem swoją historię
Moja filozofia ukształtowana
Od dziecka ulepszana
Dająca poczucie swojego Ja
Mówiąca o mnie
W czasie młodzieńczych lat.
Bez niej byłbym wyjałowiony
Nie potrafiłbym kochać
Ba nawet rozmawiać
Z bliskimi i przyjaciółmi
Tak tworzyłem swoją historię.
Teraz wspominam i myślę
Ze warto było
Choć porzuciłem ją
Gdy założyłem obrączkę złotą
Myśląc o rodzinie i chlebie.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.05
Sunday, 4 June 2017
Cenę zapłacę gdy z wiatrem polecę
Zapuszczałem korzenie coraz mocniejsze
Gdy zerwał się wiatr i burze
Targając zmuszając wymuszając
Bym wyrósł jak karłowate drzewo.
Niełatwo było być młodzieńcem.
I stałem i myślałem co robić
Z wiatrem lżej pod wiatr gorzej
Cenę zapłacę gdy z wiatrem polecę
Gibkie me gałązki mowy i myśli
Wygną się w świat niedoskonały.
Lecz trud się opłacił gdy rosłem
Zaparłem się moimi korzeniami
Wzmocniłem się moimi sokami
Oparłem się siłom nieznanym
Aby być zwycięzcą jak Dąb.
I nie ważne jaki trud poniosłem
Wszystko się opłaciło
Wszak on wzorcem był
Tych cech, które emanują
Jak starzec żyjący bardzo długo.
Teraz już wiem wszystko minęło
Wyrosłem pod wiatr i burze
Teraz cieszę się z dzieci i wnuków
Które jak ja widzą we mnie
Dąb dorosły z mocnymi korzeniami.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.06.04
Saturday, 3 June 2017
Subscribe to:
Posts (Atom)