Autobus przyjechał do Oświęcimia
Usiedliśmy przed ekranem
I wtedy przypomniała mi się
Droga krzyżowa na Kalwarii.
&
Padał deszcz prosto z nieba
Szliśmy z tłumem
Po dróżkach kalwaryjskich
Przemoknięci do suchej nitki.
Wokół było słychać
Modlitwy głos i śpiew
Który za nas cierpiał rany...
Wraz z kazaniem na każdej stacji.
A kiedy przyszło całować schody
Idąc do góry na klęczkach
Wtedy poczułem jak serce boli
Chciałem uciec, lecz zostałem z
tłumem.
Ryk samolotu nad drogą krzyżową
Zagłuszył śpiew tłumu
Nie było paniki
Wszyscy modlili się jednakowo.
&
Tak wróg to sprawił,
Ze człowiek przestał się ich bać
Zawierzył katom o ich człowieczeństwie
I poszli za nim na śmierć.
To może dziwne to może szok
Dla ciebie i mnie,
Lecz uwierz, gdy jest przyzwolenie
To nie ma ucieczki przed złem.
Teraz wiem ile trzeba mieć sił
By iść pod prąd gdy tłum cię
niesie
To jest nadludzkie ja o tym wiem
Lecz uwierz, tak trzeba
Gdy zagrożone jest twoje życie.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.09.01
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl