Usiedliśmy na ławce przy szlaku
Szliśmy drogą udeptanom
Przez tych którzy byli przed nami
Lasy, łąki i ptaki
Wszystko my widzieliśmy jak przed nami.
Zawrócić nam trzeba było
Słońce zaszło, wiatr przygnał chmury
Serce mocniej nam zabiło
Czy zdążymy dojść do schroniska
Tam gdzie nie ma niebezpieczeństwa.
W bujanym fotelu przy kominku
Grzaliśmy się a serce odtajać nam zaczęło
Byliśmy wolni i nie obciążeni
Tym wszystkim co my spotkali na szlaku,
Który się zwał jak dzień powszedni.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.08.13
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl