Wtedy szukałem Ciebie
Jak drobniaków w sklepie
Rzuciłem złotym na ladę
I podziękowałem.
Wpadłem wir, który wciągał
Mnie w głąb dna rzeki,
Lecz wołałem tonę, tonę
I już nic nie myślałem.
Śmiech tylko śmiech
Sił brakło opadałem
Coraz niżej i niżej
Aż dopadła mnie...
Światło widziałem
Biały kitel
I słyszałem tą pieśń;
Coraz bardziej szukam
Tej zwariowanej
Wymarzonej
Woni kwiatów
W moim ogrodzie
Tak chcę zapuścić korzenie
Jak róża w matki ogrodzie
Obrócić się do słońca
Rozwinąć płatki czerwone
I pachnieć jak powietrze
Na górskiej hali.
Wdychając to co warte
Gdy chce się żyć.
Jak kwiat w podzięce
Dając radość innym.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.01.15
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl