Rzuciła szal na wersalkę
Spokojny byłem
Szpilki kopnęła przed siebie
Usiadła spadem na fotelu
I mówi tego Ci nie wybaczę.
Spokojny byłem – nic nie mówiłem
Czekałem – cisza i nagle krzyk
Mów coś – choć słowo
Żądam wyjaśnień.
Spokojny byłem
Purpura w nią wstąpiła
Porwała wazon z ławy i rzuciła
Wprost na moją twarz
A mi śmignęło jak pocisk z
pistoletu.
Spokojny byłem
Wstała ubrała szpilki i powiedziała
Wychodzę i nie czekaj z kolacją na
mnie.
Spokojny byłem
Nic nie mówiłem – trzasnęły się
drzwi za nią.
Wtem burza w mózgu
Para uszami wychodzi
Siły nabrałem
I jak nie uderzyłem pięścią w stół
Tak rękę złamałem.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.01.07
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl