Błękitne morze łez
Oczy miała,
Jej uśmiech jak
Kol ja biała
I chciało się być
Z nią w pogodną noc,
Lecz byłem sam
Jak mój wykastrowany Kot.
Rankiem gdy jadłem śniadanie
Dzwonek do drzwi – nie otwarłem
Wiedziałem komornik ,
Ale ja tylko o Niej myślałem.
Maślane oczy takie odbicie
Gdy się goliłem
Zęby białe jak Tygrys
Lecz chudy jak po bitwie
O pracę, którą szukałem.
Wtem głos usłyszałem
Syneczku, syneczku otwórz
Mamusia do ciebie przyjechała.
Otworzyłem łzy pociekły
Gdy matka plik banknotów wyjęła
Chciałem – lecz nie mogłem
Oddałem choć wiedziałem
Ze na msze ofiaruje za mnie.
Poszedłem sam bez mamy
Gdy nagle ją zobaczyłem
Ona decydowała o mojej pracy
I nawet się nie uśmiechnąłem
Tylko serce grało tak mocno
Ze przyjęła mnie do pracy.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.01.15
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl