Choć nadszedł ten dzień
Gdy dorosły się stałem
Miałem żonę, córkę i mieszkanie
Niepokój wkradł się w moje życie
Myśląc o tym co mi jest bliskie.
Żona karierę zrobiła
Córka miał już swoje życie
A ja wiedziałem, że tak być musi
Aby nie mnie, a ja pochował
Moich rodziców których kocham.
Czas szybko biegnie ja razem z nim
I sam już nie wiem kiedy przyjdą dni
Gdy zostanę sam z moimi bliskimi,
Których kocham jak swoich rodziców
Walcząc by przeżyli jak najwięcej
dni.
Matka łzy ociera, Ojciec śpi w fotelu
Chciałbym porozmawiać przed ich...
Lecz odrzucam tą myśl wierząc,
Że życie cenniejsze jest od śmierci
Tym bardziej osób mi najbliższych.
Dzień ponury, zamglony i pochmurny
Wyszliśmy z domu bardzo smutni
Ja znicze niosłem, żona chryzantemy
Stanęliśmy nad grobem rodziców
Choć już ich nie ma to ich święto.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.10.31