Nadchodził wieczór
Słońce zachodziło
A na miasto
Spływały spokojnie chmury.
Spokojny byłem
Choć burzyło się niebo
Nad miastem
Zwanym przystanią.
Wjechałem, zaparkowałem
I otworzyłem drzwi
Do mieszkania
Zwanego azylem.
Zasłoniłem zasłony
Zapaliłem światło
Włączyłem telewizor
I się zamyśliłem.
Wybaczyć tak łatwo
Gdy kochasz.
Uwierzyć tak łatwo
Gdy kochasz,
Lecz to tylko
miłość,
Która ubrała mnie
W piękne słówka
I dała drugie oczy
Patrząc za tym
Co było w tobie i
we mnie
Gdy byliśmy razem.
Autor Jacek Marek
Krawczyk
Kraków 2020.03.26
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl