Przebudź się...
Studnia z której zaczerpnąłem łyk wody
Ochłodziły me trzewia, a serce płonie
Roztapiając lód mego jestestwa,
Bym mógł poczuć Totus Tu
Matczynego macierzyństwa
Marii, mej matki, po mej rodzicielce,
Zostawiając białe chryzantemy na jej grobie.
Każdy zostanie sierotą, kwestia czasu.
Każdy zaufa Matce gdy jej doświadczy.
Przez cud wspomnień swojej matki.
Każdy zaufa Ojcu przez modlitwę
Przez mą najsłodszą opiekunkę Marię.
Nie trwóż się gdy dziecko odmówi,
Ty prostych gestów opieki nad Tobą.
Nie trwóż się gdy Bóg doświadczy wspomnień
Jak bardzo kochałeś dziecko swoje gdy było małe.
Nie trwóż się gdy Bóg opiekę nad Tobą sprawuje
Przez dar cierpienia byś był wywyższony
Jak Chrystus na krzyżu przebity włócznią.
Myśl prostą nie przekształcaj w symbol,
Tylko poczuj jej drżenie w tkani.
I módl się przez serce, abyś
Zabłysnął na nieboskłonie
Jak gwiazda wskazująca drogę
Młodszemu pokoleniu.
Kraków 2006.XII.02
Autor Jacek Marek Krawczyk
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl