Nocna zmora
Nim noc przygaśnie jutrzenka wschodzi
Niczym światełko rozjaśnia mrok nocy
Budząc mnie ze snu ratując mnie od zmory
Zamykając mi oczy przed żarem żądzy.
Ogień me trzewia rozpalił jak gwiazdę
Na firmamencie wiecznego kosmosu
I nim wzniosłem się ku nadziei miłości
Już byłem wplątany w sidła żądzy w nocy.
Serce mocniej zabiło i duch mój uleciał
Ciało me garnęło się do widma żeńskiego
Kobiety, którą już gdzieś widziałem
Gdym tańczył walca z nią na sali balowej.
Rączkę białą dała do ucałowania i wołała
Pójdź za mną pójdź za mną mój kochany
Niech me ciało poczuje twe ciało białe
Złączmy się w jedną całość jak w tańcu.
Cóż em mógł zrobić gdym bezwolny
Bez duszy niczym diabeł sromotny
Poszedłem w tany w ślub obiecany
I oddałem ciało, i… tu otworzyłem oczy.
Zobaczyłem jutrzenkę tą która otwiera dzień
I zamyka ciemność nocy odsłaniając zasłony
Wybudzony zrozumiałem, że nie warto mówić
Kocham i miłuję gdy kłamię dla żądzy.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2024.06.01
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl