Dzień jakiś szary niewyraźny
Oczy przecieram wyciągam ręce
Ku górze, dotykam prawie sufitu
I już wydaje mi się, że jestem na
górze
Gdy nagle łup na ziemię
Tak mi ciążył kufer.
Nie dziwcie się wcale,
Ze ciało jest ciałem
A myśl mknie ku górze
Jakby polemizować chciała z Bogiem
O tym, że wypada i nie wypada
Zadbać o ciało
A zostawić w spokoju Duszę.
Podniosłem się z ziemi
Stanąłem na baczność jak żołnierz
Zasalutowałem i chciałem zostać
Aniołem
Służąc Bogu poprzez służbie
ludziom
Mając nadzieję, że teraz będzie
harmonia
Między ciałem a Duszą.
Zadzwonił budzik o ósmej z rana
W zwierciadle lustra łazienkowego
Zobaczyłem moją twarz
I sam już nie wiedziałem
Czy w dalszym życiu będę Aniołem
Czy będę przeżywał dalszą starość.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2017.04.19
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl