Wśród pól i łąk gniazdo znalazłem
W nim pisklęta Bażanta były
Chciałem je zabrać, lecz się
rozmyśliłem.
Zal mi się zrobiło pisklęta o pokarm
prosiły
Chciałem je nakarmić, lecz się
przestraszyły
Rozglądam się wokół nagle Bażanta
zobaczyłem.
Siedział spokojnie dwa metry ode mnie
Cichutko podszedłem do niego,
Lecz pofrunął oddalając się ode
mnie.
Wtem wiatr zawiał przestraszyłem się
Pobiegłem przed siebie
By zdążyć przed burzą.
Po burzy na drugi dzień
Chciałem zobaczyć czy pisklęta
przeżyły,
Lecz już gniazda nie było
Tylko pustka, trawa i chwasty
Nic się nie wydarzyło.
Szedłem powoli do domu
Wtem Bażant spod nóg wyfrunął
I już wiedziałem gniazdo znalazłem
A w nim pisklęta nasycone.
Bażant Bacznie mnie obserwował
Jest! Znalazłem piórko z ogona
Uśmiechnięty, radosny wracałem do
domu
Ze coś mam czego inni nie znaleźli.
Piórko za opaskę na głowie nosiłem
I już byłem Indianinem jak Winnetou w
TV
Goniłem po łąkach i polach,
Lecz już Bażanta z pisklętami nie
znalazłem
Tak skończyła się moja przygoda.
Teraz wspomnienia wracają z
dzieciństwa
A ja się zastanawiam nad tym
Ze przecież cudu nie było
Ale wzajemne zrozumienie
Z naturą, która była mi towarzyszem.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2018.02.08
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl