A gdym ci miedzę pokazała
I grabiami odgrażała
Tyś śmiał się jak głupi
Krzycząc kocham cię
Jak moje jałówki.
Oj nie dobrze mieć sąsiada
Gdy zamiast swego pilnować
On wpatruje mi się w oczy
I śpiewa czarne oczy miałaś.
Rzuciłam urok na niego
Jaja rozbijałam o niego
I jakby miał tego mało
Poszłam na księdza na skargę
Proboszcz wysłuchał moich narzekań
Nic nie powiedział i tylko ręce
wzniósł do góry
Będę się modlić o twój szacunek
Już nie dla niego, a dla spokoju we
wsi.
On gdy się o tym dowiedział
Oczko puszcza na mszy do mnie
Ja w pąsach czerwona
Wszystkie ludziska patrzą jaka zemnie
zołza.
Wieczór nastał, świeczkę zapaliłam
Wzniosłam oczy do Nieba
I proszę daj mi męża
Takiego, który mnie docenia.
Nim się obudziłam stuk stuk słyszę
do okna
Oczom nie wierzę to sąsiad z kwiatami
Woła wyjdź za mnie jakże ja cię
kocham.
Rad nierad gospodarza w domu potrzeba
Okno otworzyłam tak było mi gorąco
I nim się spostrzegłam już było za
późno
Taka ze mnie blondyneczka.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.11.03
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl