Jak staropolskim zwyczajem
Ława przy stole przystawiona,
A na stole przystawki świąteczne
takie jak;
Strogonow, bigos, jadło ze świnki,
A wszystko po to,
By ugościć swoich jak i miastowych.
Pierwsi wkroczyli
Jakże inaczej wieś Podobin
Wybrańcy gospodarza
Jakże inaczej swoi.
Usiadłszy na ławie wyciągnęli za
paska
Wódkę dla dam „Białą Damę”
A dla siebie mężczyzn
Jakże inaczej
Czystą wódkę,
By nabrać wigoru,
A damy usadzić bezpiecznie.
Chłopi zaczęli pić, a jakże
inaczej!
Czystą, przy boku swoich pań,
Które z uśmiechem zerkały do
kieliszka
Swojego partnera, bacznie obserwując
Kutasy u pasa przypięte u swoich
chłopców.
Gospodyni świece zapalając na stole
Gębę otworzywszy krzyknęła radośnie
Witajcie mieszczuchy!
Serdeczni gości.
Mieszczuchy jak zwyczaj każe
Ukłoniwszy się podali ręce
miejscowym
Potem usiedli vis a vis za stołem
Lecz tyłki stwardniały im z pychy
Usiadłszy na ławie z deski zrobionej
Wyciągnąwszy koniaki zaszronione
lodem.
Swoi.
Jakże inaczej gęby otworzyli do dam
Piskliwie śmiejąc się zadzierali
nogi
Do tańca,
Lecz nie na parkiecie
Ino do gęby wódkę wlewając,
By nogi tańcowały
A jakże inaczej
Jak nie przy stole śmiejąc się
wniebogłosy.
Natomiast mieszczuchy
Jakże inaczej z powagą
Kieliszki nalewając ukradkiem
spoglądali,
Czy aby i im nogi będą podrygiwać,
Lecz nie przy stole ino na deskach.
Wziąwszy damy zatańczyli oberka
Podrygując
A jakby inaczej
Jak po mieszczańsku
Nie mając talentów do swojskich
wygibasów.
Spociwszy się
A jakby inaczej
Miejscowi i zamiejscowi
Wspólnie usiadłszy zaczęli
bruderszaft pić
A jakby inaczej
Jak nie po królewsku
Zerkając na zegarek
Czy aby nie wypili za dużo
Czystej czy też koniaku.
Któż by to odgadł jak nie gospodyni,
Która bacznie z gospodarzem zerkała
oczami
Czy nie brakuje im jadła.
Teraz otworzywszy się wszystkim oczy
Zobaczywszy pobratymców swoich ze
swoimi
Zjednoczywszy się pary układały
rytmy do tańców
A jakże inaczej
Jak nie orgie taneczne
Ręka, noga, biodro wszystko plątało
się
W głowach na sali wirując od dymu
Spod nóg i głów mieszając style
tańców.
Gore w łbach
Gore w szampanach.
Już wszyscy trzymają butelkę
trzeciego tysiąclecia,
By przywitać
A zarazem powitać rok 2000
Aby uczcić trzecie tysiąclecie
zwycięstwa pojednania
Roku pobratymców w godzinie zero...
Huk korków skłonił wszystkich do
składania
Sobie życzeń
A jakże inaczej
Jak nie wszystkiego najlepszego,
Dużo zdrowia
Pociechy z dzieci,
Dużo pieniędzy,
A na końcu tej serdeczności,
Aby trzecie tysiąclecie było dla nich
Rajem ludzkich namiętności i spokoju
W kuchni polskiej bez kłótni
rodzinnej.
Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2001.01.03
No comments:
Post a Comment
jacek-43-43@o2.pl