Total Pageviews

Friday 19 August 2022

Już go miałem już wygrywałem

 Nim słońce poszło spać

I księżyc wyszedł za chmur

Hadra mnie łapała

I myślałem jak zalać robaka.


Nalałem nie powiem 

Ćwiartkę kawy mrożonej 

Papieros klubowy w gębie 

I wyzwałem Fritza na pojedynek. 


Pierwsza partia spokojny byłem 

Przegrałem, lecz się nakręciłem 

I już pełna petów popielniczka 

Nie patrzyłem, która godzina. 


Przeciwnik groźny, lecz nie doskonały, 

Żeby krzepy nabrać i odwagi 

Wypiłem jeszcze litr herbaty mrożonej 

I tak zostało, nie patrzyłem na zegarek. 


Dym unosił się w powietrzu

Czacha dymi od nadmiaru ambicji

Walcząc partia za partią

By pokazać, że potrafię wygrać z Fritzem.


Już go miałem już wygrywałem 

Gdy nagle zegar stanął 

Fritz nie zrobił ruchu 

A Ja nos na kwintę bo nie wygrałem. 


A gdy już padłem kompletnie zmęczony 

Hadra puściła bo zasnąłem 

Gdy się obudziłem oczka miałem zaspane 

I moralny nie pokój, że zaspałem swoją szansę. 


Mając kaca moralnego, że mogłem przeprosić 

Kobietę mych snów, a nie grać w szachy 

I udawadniać, że wygram ten pojedynek 

Kto ma rację, a kto nie. 


Autor Jacek marek krawczyk 

Kraków 2022. 08. 19

No comments:

Post a Comment

jacek-43-43@o2.pl