Total Pageviews

Thursday 30 May 2019

To nie była miłość

A gdy tak myślą sięgam daleko
Wiem, że nie byłem zakochany
Bo przecież serce biło, a rytm
Wybijało moją tęsknotę do tego
Co każdy pragnie jak ja tego
Oszukałem się przez pragnienie
Jak kobieta, która tęskni do tego
Aby zmieniło się jej życie
Chciałem brać całymi garściami
Miód z ula i cieszyć się, że
Słodkie życie moje jest
To nie tak wyszło jak chciałem
O jednym zapomniałem, że
Gdy już zaczniesz kochać
Nie da się, zerwałem
To nie była miłość,
Lecz pragnienie aby coś osiągnąć
Nie licząc się z tym, że
Miłość nie znosi ekshibicjonizmu
I słów, które są puste jak me serce.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.05.30


Monday 27 May 2019

Nie było by nic w tym dziwnego

Fruwała jaskółka nad stajnią
To raz wysoko to raz nisko
A Klaudia się zastanawiała
Czy założy gniazdo pod strzechą

Radość wielka Aleksandra
Jeszcze większa Klaudii
Jaskółka się zadomowiła
Wróżąc szczęście domownikom

Nie było by w tym nic dziwnego
Gdyby domowników przybyło
Olek starał się jak mógł
Mimo to brakło słów.

Co się dzieje każdy pyta
Jaskółka odfrunęła
Gniazdo puste i w domu cisza
Klaudia łzy wylewa

Gdzie wróżba gdzie miłość
Olek pije Klaudia rozpacza
Rozpadło się małżeństwo
Jak bańka mydlana

Kto zawinił On czy Ona
Pytali się ludzie wkoło
Nikt nie wiedział tylko Jaskółka
Ze nie buduje się szczęścia
Gdy brak fundamentów podstawowych zasad.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.05.27


Saturday 25 May 2019

Dzień Matki

Budzę się rano cały w skowronkach
Śniłem o matuli kochanej,
Która jest mi jak Matka
Ta od kołyski aż do dzisiaj.

Przez sen wołałem
Matulu! Kochana!
Daj mi odrobinę ciasta
To od Ojca
Ja zrobię czarną kawę i napijemy się
Wszyscy razem wspominając o początkach.

Gdy pierwszy raz Cię usłyszałem
Serce zabiło mi mocniej i już wiedziałem
Ze splot wydarzeń połączy nas na zawsze
Miłością daną od Boga i od Matki.

Radosny byłem jak poranne słońce
Oczy świeciły mi się jak gwiazdy na niebie
Tuliłem się do Ciebie
I myślałem o miłości
Tą którą brałem od Ciebie dla siebie.

Ojciec zawsze poważny w dni robocze
Z uśmiechem witał soboty i niedziele
Wszyscy szliśmy do kościoła
Zachowując więzi braterskie i miłości.

Pamiętam jak przed laniem mnie uchroniłaś
Jeszcze lepiej pamiętam
Kiedy mnie błogosławiłaś
I chociaż odszedłem
Zawsze byłaś w mym sercu
Jak Ojciec i Babcia i Dziadek
I moja rodzina.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2019.05.26

Friday 24 May 2019

Sam nie wiem jak to jest

Czauł czauł czał
Myślami ciągnę w dal
Zostawiam za sobą czas
Który przeżyłem sam

Trafiła mi się dziewczyna
Tak słodka jak malina
Czy zechce mnie
Kto to wie

Układam wierszyki dla niej
Bukiety kwiatów wręczam jej
Zapraszam do kawiarni
I czekam kiedy się oświadczyć

Czauł czauł czał
Myślami ciągnę w dal
Zostawiam za sobą czas
Który przeżyłem sam

Raz dała mi znak
Tak bardzo byłem rad
Myślałem, że potrafię
Lecz strach ogarną mnie

Sam nie wiem jak to jest
Ze kocham ją jak siebie
Choć nic nie obiecywała
Prezenty ode mnie brała

Zrobiłem błąd jak mąż
Kochałem ją jak mąż
Wyznałem miłość jej jak mąż
I rozwód wzięła ze mną jak zamężna

Czauł czauł czał
Myślami ciągnę w dal
Zostawiam za sobą czas
Który przeżyłem z nią.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019. 05.24


Thursday 23 May 2019

Uwierzyć się nie chce

Ochotna moja miła
Gdy serce płonie
A dusza gra melodię
O tym co ludzkie i boskie.

Uwierzyć się nie chce
Jak miłość wybiera
On myśli o niej
Tak jak Ona o nim.

Ludziska się dziwią
Jak to możliwe
Ze są tacy sami
Tak pasują do siebie.

Czy go zapytasz czy ją
Jedną odpowiedź usłyszysz
Wybrała tak jak On wybrał
Miłość, która pasuje do nich.

Nikt nie rozumiał takiej miłości
Więc postanowili zapytać starszyzny
Dziadki podparli się pod boki
I w śmiech Oni są jak dwa aniołki.

Gdy miną lata i wieki przeminą
Będą tacy jak My
Kochać będą to co widzą
A miłować tego co nie dostrzegą.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.05.23


Friday 17 May 2019

Nie damy się otumanić

Nie dane nam choć świat
Rzucił wyzwanie nam
Płomień zapalił w nas
By krok po kroku iść do przodu
I zdobyć to co oferuje świat.

Nie damy się otumanić
Przez ludzi nam nie znanych
Wszak młodość ma swoje prawa
Wybierać rodzynki z ciasta
Które upiekła nam cywilizacja
Taka jaka jest dla nas.

Gdy wreszcie przyjdzie ten moment
Kiedy zabłyśniemy jak płomień
Nie bojąc się i broniąc się
Tych zasad które nauczyliśmy się.

Zasady są dla nas proste
Jak wiara która daje owoce
Nie damy się już zastraszyć
Jesteśmy już uformowani
Przez tych co nas kochali
Dając i nic nie biorąc
Za pracę którą złożyli na nasze bary.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2019.05.17

Thursday 16 May 2019

Modląc się do Ciebie

Bo na cóż ci Boże
Me prośby i żale
Gdy serce zimne zostaje
Tych których miałeś rozpalić.

Milczysz ja Matka moja,
Która mnie wspiera
Gdy modli się do Ciebie
Prosząc dla mnie o kawałek chleba.

Ta okruszyna chleba
Jest jak ziarno zasiane
Wzrośnie dzięki jego pracy
Tej którą szanuje.

Dogląda i patrzy w Niebo
Modląc się do Ciebie
By czasami grad i burza
Nie zasiały zwątpienia
W jego sercu i umyśle.

W tę radość wielka wstąpiła w niego
Bo plony są obfite
Bóg się zlitował
Lecz nie nad synem a nad Matką jego
Która uwierzyła, że tak będzie
Przekładając wiarę nad to co będzie.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2019.05.16

Sunday 12 May 2019

Chwytać dzień za dniem

Mówiłaś mi że warto żyć
Chwytać dzień za dniem
W nocy spać i śnić.

Błagałaś mnie bym żył
I kochał z całych sił
Wierząc w to co Ty.

Uwierz, że nie potrafię
Chwytać się miłości
Gdy tonę przez twoje łzy.

Nie wiem co sprawiło
Nie wiem jaka miłość
Oddala od Ciebie moje serce.

Kochać ciebie nie potrafię
Los inny wyznaczył mi cios
Zadany przez krótką noc.

Nie moja to wina
Ze taki już jestem
Wszak miłość nie wybiera
Tak jak Ty kochając się we mnie.

Odejdę od Ciebie
Jak słońce za dnia
Ciemność będę widział wszędzie
Nie Ty a Bóg tak dał.

Samotność boli
Gdy lękasz się siebie
Chciałbym kochać
Lecz wybacz sam nie wiem.

Gdzie Bóg gdzie człowiek
Gdzie miłość gdzie sens
Chciałbym miłością się nasycić
Tak jak Ty kochając mnie.

Odejdę szukając życia sens
Czy warto nie pytaj mnie
Miłości pragnę jak Ty
Tak kochać bym mógł powiedzieć
To są dla mnie szczęśliwe dni.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2019.05.12

Cały świat się śmiał

Gdy złota kiesy trzos
Dukatów jest to moc
Wydać na co dał los
Dorobić chce się coś.

Pójdziemy razem w tany
Tańcząc z dukatami
Choć szczodry był los
To dał lecz odbierze coś.

Nie warto wydać trzos
Gdy nic nie wpływa na los
Tak każdy to wie
Ze moneta krąży w kręg.

Od rąk do rąk przepływa
Moneta która zbywa
Oddać wydać trudno jest
Gdy nic nie przypływa.

Złoty pieniądz ma moc
Gdy przyśpieszy czas
Brać od życia ile się da
I cieszyć się że nie brak.

Gdy słyszysz brzęk złotego
Melodię którą znasz
Świat da ci co wart
Ten złoty pieniądz gdy go masz.

Moneta do monety ciągnie
Jeszcze łatwiej wydać
Nie warto cieszyć się chwilą
Gdy na wadze ubywasz.

To nawet dziecko wie
Jak trudno zdobyć je
Gdy pragniesz je mieć
Jak miłość darmowa jest.

Naiwny bywa ten
Wydając złoty pieniądz
Gdy nic nie przybywa
A życie przemianą twoją jest.

Garnitur ubierasz
Na salonach obracasz się
Wszyscy się śmieją z ciebie
Bo nie bogacz lecz artysta.

Grać w życiu potrafisz
Lecz pieniądz nie trzyma się
Tych co los wygrali na loterii
Gdy gubisz złoty po złotym.

Więc nie dziw się
Ze twój los kabaretem się zwie
Gdy los dał pieniądz stos
A pracą gardziłeś jak kloszard.

Cały świat się śmiał
Ty razem z nim
Cały świat gardził tobą
Kiedy bankrutem zostałeś w mig.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.05.12


Może to się wyda dziwne

A już ci matula sukienkę jej kupiła
W biało czarne kropy
Wszyscy się dziwili
Jak Kasia radosna szła
W niedzielę do kościoła.

Chłopiska oczy wyszczerzyły
Śmiech się zrobił wokół
Jak ta Kasia pięknie wygląda
Jak krasula na polu
Kiedy jest słoneczna pogoda.

Kasia rumieńców nabrała
Czy z miłości czy ze wstydu
Wszach się wystroiła dla Adama,
Który jej oczko puszczał
Gdy była sama jak krowy pasała.

Adam krzykną na chłopiska
Czego tak ryczycie
Czy nie widzicie jaka Ona piękna
Gdy się wystroiła nie dla was
A dla mnie taka jest odważna.

Adam Kasię wziął pod rękę
Weszli razem do kościoła
I tak szli środkiem
Prosto pod ołtarz pastora
A ludziska wstali bo msza się zaczynała.

Może to się wyda dziwne
Ze ja poeta o tym wspominam
Lecz czasami ubiór
Pasuje do człowieka
Tak jak łaty do krasuli.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.05.12


Friday 10 May 2019

Ciekawy byłem co Ona widziała

Usypiasz mnie przy gwiazdach
Migających na firmamencie
Powoli zamykam powieki
Czując twój dotyk
Na mojej ręce.

A gdy budzę się z rana
Zapach kawy unosi się
Jak twoja suknia przy wietrze
Uśmiech widzę w twoich oczach
I bicie serca słyszę.

Pocałunek na twoich ustach składam
Tęskniąc za tym co było w nocy
Szepczę do ucha kocham
I uśmiechnięty idę do roboty.
By po pracy znowu cię zobaczyć.

Kwiaciarka kwiaty mi dała
Chciałem zapłacić lecz nie chciała
To dla Agnieszki powiedziała
Od serca w podzięce, że
Świat mi objaśniała.

Ciekawy byłem co Ona widziała
Tego czego ja nie dostrzegłem
Cichutko zapytałem
Co ty widzisz na tym świecie
Kiedy ja rzeczywistość widzę koło siebie.

Oczy jej zabłysły
Uśmiech od ucha do ucha
I zaczęła powoli mówić
Jaki to świat wspaniały
Kiedy widzisz odczucia u innych ludzi.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2019.05.10


Wednesday 8 May 2019

Matka

Gdy wiosen mi przybyło
Słowo Matka nabrało sensu
W nim ukryta miłość
Jak w słowie kocham.

Myśli krążyły jak satelity
Wokół Matki mojej
Zaczęły nabierać tęczy
Sięgając prosto do Nieba.

Sam nie wiem kiedy
Jak się to stało
Gdy przed oczami
I w sercu Matkę widziałem.

Teraz rozumiem
Czym sobie zasłużyła
To wieczna miłość
Która w sercu się zrodziła.

Już jako dziecko
Spódnicy jej się trzymałem
Aniołem ją nazwałem
Stróżem mojego jestestwa.

Jej głos był jak ukojenie
Na ciało i Duszę
Nic nie mówiłem tylko słuchałem
Wiedziałem, że z miłości.

Wydała mnie na świat
Troszczyła się o mnie
Chciała bym kochał
Tak jak Ona mnie.

Nic nie straciłem
Nic mi nie ubyło
Jestem jej synem
I tego się nie wyrzeknę.

Autor Jacek Marek Krawczyk

Kraków 2019.05.08