Total Pageviews

Saturday 30 May 2020

Przeżyj tyle co ja

Dopóki życia mi starczy
I sił nie będzie ubywać
Pójdę, popłynę i zakotwiczem
Ten Jacht, który mnie trzyma
Do życia takiego jak ja chcę.

Szmat drogi przebyłem
I dziwię się sam sobie,
Że młodzi wołają, Stary!
Przeżyj tyle co Ja
A zrozumiesz jak boli.

Oczy młode, źrenice błyszczące
Wszystko widzą co jest widoczne
Stary! Popatrz na siebie mówiąc
Bielma łysina i garb
Nic nie widzisz tylko swoje oczy.

Szacunku! Krzyczę dla mnie
Wy młodzi mówicie świat nasz,
A jednak gdy los was upokorzy
Chcecie być tacy jak Ja,
Który przeżył i jest wolny.

Teraz pokłon mi bijecie
Przepraszacie, kwiaty dajecie
Już wam nie śmieszno,
Bo sami się starzejecie
A mimo to jesteście młodzi ode mnie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.30

Być tam gdzie ty jesteś

Cztery ściany i drzwi
Sprawdziłem, zamknięte
Uciekam w ciszę
Mocno serce bije.

Świat zasłonięty kotarą
Świece na stół postawiłem
Zapaliłem i zgasiłem
Mrok ogarnął moje życie.

Nie mogłem zasnąć
W tej ciszy kamiennej
Zimno, dreszcze jeszcze mocniejsze
Wlazłem pod pierzynę i myślę.

Cóżesz mi słodka uczyniła,
Że pragnę tam być
Gdzie ty jesteś
W świecie realnym bez maski i łez.

Wybudziłem się jakiś inny
Mądrzejszy, mocniejszy i wierzący
W ten świat realny i prosty,
Że przecież to kwestia czasu
Być tam gdzie Ty jesteś.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.30

Tuesday 26 May 2020

Byleby miłość mnie nie trawiła

Mamusiu mamusiu co masz w brzuszku?
Pytałem się mamy zatroskany
Bałem się o nią, wiedziałem,
Że coś się wydarzy.

Tyk tyk tyk słyszysz bije serce
Przyłożyłem ucho i słucham.
Bije bije mamusiu jak twoje
To mój braciszek, on żyje!

Teraz gdy wspominam macierzyństwo mamy
Różnie się układało, lecz zrozumiałem,
Że Ona potrafi dać miłość i coś więcej
Braciszka siostrzyczkę i rodzinę.

Boleś mnie ogarnęła Oj! Serce bolało
Prosiłem żonę daj mi to co istotne
Syna córkę bylebyśmy nie byli we dwoje.

Marycha wołałem, zdrobniale Marysia
Pokaż na co cię stać i daj mi syna
Zapłakała, co się stało Marycha?
Muszę mieć syna, córkę, co kolwiek
Byleby miłość mnie nie trawiła
Do tego co nie jest mi obce.

Radość wielka Bóg się rodzi
Pełną gębą śpiewałem
Jeszcze nim światła zgasły w kościele
Ja Boga prosiłem daj mi dziecię zdrowe.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.26

Tak zaorane jest twoje życie

Wyszedłem z domu niebo zachmurzone
Parasola nie wziąłem,
Tylko wkłady białe by płonęły
Na grobie mojej matki.

Płomień powoli rozpala knot
Tak się bałem,
By światło nie zgasło
To ważne dla mnie.

Mała iskierka rozpala ogień
Uczucia matki jeszcze gorętsze
Tyle lat minęło, a jednak
Jeszcze tli się miłość we mnie.

Łzy spływają po policzkach
Gdy myślę gdy mówią gdy wspominam
Tak zaorane jest twoje życie,
Że chociażbym nie siał
Plony wyrosną na twojej glebie.

Łan zboża a w nim maki czerwone
Na chleb powszedni i maki
To co jest narkotyk we mnie
Który wywołuje tą miłość,
Którą obdarzyłaś mnie gdy żyłaś.

Matko matko ja wiem
Sam przecież żyję jak My
I wiem, że nigdy nie zgaśnie
Twój i mój płomień w rodzinie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.26

Sunday 24 May 2020

To nie sen

To jak sen
Scena za sceną
Obrazy przewijają się
Wybudzić się trudno
Tylko cisza obudzi mnie.

Pacnąłem ręką, obudziłem się
Oczy otwarłem i..,
Zanurzyłę się
W tą głębię, która trzymała mnie.

Obrazy przewijają się
To nie sen
Lecz wspomnienia
O miłości
Gdzie jesteś Weroniko!
Widzę cię tylko we śnie.

Lustro w niej twarz
Nie moja lecz jej
Wystraszyłem się to nie sen.

Wypuścić miłość
Jak gołębia
Który powraca
Nie patrzeć tam gdzie nie sięgam
Weroniko gdzie jesteś!?
Nie ma cię przymnie jak miłość.

Nie lękam się ciebie
Choć widzę cię i w lustrze i we śnie
Weroniko nie ma ciebie
Została tylko miłość
Brak mi ciebie.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.24

Ona to pierwsza

Okno na świat
To Ona je otworzyła
Już od samego dzieciństwa
Mając na ustach miłość,
Którą mnie obdarzyła.

Trzymałem się jej spódnicy
Tak mocno jak umiałem
Bezpieczny się czułem
Bom Matce zaufał.

Ona to pierwsza mnie nakarmiła
Ona to pierwsza mnie ubrała
Ona to pierwsza zrozumiała,
Że Ona to Ja i Ja to Ona.

Teraz spokojny jestem
Patrząc jej w oczy
Słoneczne, uczciwe i kochające
I nic nie mogę jej zażucić
Ponieważ byłem wolny.

Wolność to popęd
Do życia, miłości i pracy
Bez niej nie byłbym wolny.
Chroniła mnie jak Lwica
Przed tymi, którzy byli
Zazdrośni, bezwzględni i obcy.

Kartkę zerwałem z kalendarza
26 maja, mama spojrzała
I nic nie powiedziała
Bo czuła się wolna
Jak Ja bez lęków i obaw
O jutro o dziś i o miłość,
Która łączy nas do dziś.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.24

Friday 22 May 2020

Szukając szczęścia

Wylałaś tą żółć rzucając
Wszystko o mur.
Stanął przed nami jak
Posąg przed którym,
Trzeba bić pokłony.

Niebo - ziemia ziemia - niebo
Wszystko ma swój sens,
Lecz pytam ciebie
Gdzie zostawiłaś swój cień,
Który szedł za mną
Jak miłość bez łez.

Wszystko kręci się wokół
Orbitą człowiek
Miłość słońcem
Meteor spadł na nasz dom
Zniszczył wszystko
Brak było tego co boskie.

Bo przecież przysięgałaś
Matka i Ojciec
Rękę nad nami trzymali
Błogosławieństwo udzielili
Bóg był z nami,
A jednak zdradziłaś
Nie mnie lecz siebie
Szukając szczęścia
Tam gdzie miłość jest na sprzedaż.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.22

Sunday 17 May 2020

Dar jego moim darem się stało

Nad moim łószkiem obraz powieszono
Leżąc wpatruję się w niego
I sam już nie wiem
Gdzie jego a gdzie mój obraz.

Snop światła rzuciłem
Ostrości nabrał
Kolory żywe, jeszcze piękniejszy
Wydawał mi się obraz.

Dar jego moim darem się stało
On jest stwórcą, a ja jego oczami
Przeląkłem się,
Zgasiłem światło.

Nie da się już zapomnieć
To tkwi już we mnie
Zostało na zawsze
Ten obraz, który wyrażał
To co ja czuję.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.17

Thursday 14 May 2020

Wszystko jest w muszli zapisane

Słoneczna plaża piasek się mieni
Fala ślady zaciera wyrzucając
To co cenne jest dla wczasowicza.

Żegnać mi przyszło morza horyzont
Słońce gdzieś tam jeszcze świeciło
Zabierając czas bezmyślnej swobody.

Sam nie wiem jak to się stało
Że byłem wolny a teraz obciążony
Tą muszlą, która zapisała dźwięki.

Samotny jestem wśród czterech ścian
Pod telewizorem muszla spoczywa
Spojrzałem na obraz i zrozumiałem,
Że wszystko jest w muszli zapisane
Tylko wystarczy przyłożyć do ucha.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.14

Myśl złota

Myśl złota warta pół kilo kłaków. Włosów ubyło
grozi mi łysina. Jeszcze po bokach szron włosów
przybywa, chciałbym myckę założyć, ale jestem
przynależny do kościoła katolickiego. Co robić!?
Jak ratować dostojne siwe włosy? Myśl złota
warta pół kilo kłaków. Chciałoby się nabrać
dostojeństwa, ale nie dane mi grać mędrca.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.14

Wednesday 13 May 2020

Dlaczego poeta pisze?

Dlaczego poeta pisze?

Wiersz wychodzi od serca
Podporą jest dusza
Choć rozum się popisuje
Jak łatwo może wyprowadzić w pole
Tych poetów co wierzą,
że nimi sam Bóg kieruje.

Przed tobą biała kartka
Jeszcze nie zapisana
Lecz chcesz ją wypełnić
Bólem, miłością i zachwytem
Tak by oczarować siebie
I tych co przeczytają twoje wiersze.

Dlaczego poeta pisze?
Dlaczego poeta czeka i myśli?
Powiem wam z mojego doświadczenia
On chce zostawić po sobie
Kawałek nut zapisanych wierszem.

Sam tego doświadczam
Gdy piszę
Choć wiem,
że nie jestem kompozytorem
To jednak pisząc wiersz
Czujem pisząc i czytając
Melodię mojego jestestwa
Jaką mam w sobie.

To tylko poeta wie,
że pisząc wyraża swoje myśli
Jakie chce nam przekazać w wierszu
Zamieniając go w  słowa i w melodię,
Która tylko wtedy ma sens
Gdy każdy czyta i myśli jak autor
Który ten wiersz napisał.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2016.03.24

Dziś trzynasty

Dziś trzynasty zerwać go nie mogę, mimo to, że wstałem lewą nogą.
No nic myślę sobie zobaczę czy kot czarny przejdzie mi drogę.
Cyfra taka niby sobie ni to gruba ni to chuda, ale za to mająca
wpływ na umysł. Umysł wszystko przetrawi, wytłumaczy,
nawet podpowie myśl pozytywnie chłopie. Zanudzać was nie będę
tą cyfrą 13, ale pamiętajcie, że prababcia, babcia, matka ostrzegają
mnie abym był ostrożny w dniu trzynastym zwłaszcza w piątek.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.13


Monday 11 May 2020

Wiosna smutna

Wiosna smutna rumięńców nabrała chciałaby
oczkami do lata oczka ciągle mrugać, lecz
lato nie lubi wiosny ponieważ chce być jak
Adam za wzór wzięty i chce aby ludzie wzięli
go za wzór doskonały tak jak on ukazał się
rzezibiarzą całkiem nagi. Jesień tylko palcem
pokiwała mówiąc wy młodzi jesteście jak woda
póki czysta przyjemność w niej widzicie, a gdy
mętnieje wtedy myślicie o Jesieni…

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.11

Sunday 10 May 2020

Przyszła wiosna

Przyszła wiosna wiosna oczekiwana. Czekałem na nią
jak ptaki, drzewa i trawa. Zrzuciłem zimową szatę,
by wdziać ubranie lekkie jak wietrzyk wiosenny,aby
świat był jeszcze piękniejszy. Piękno widzę w kolorach
w te dni wiosenne. Ostrzejsze, wyraźniejsze i mocniejsze
w siłę, że jeszcze potrafię, że jeszcze pragnę,
że jeszcze chcem żyć…

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.10

Sunday 3 May 2020

Wolność jest jak...

Wolność jest jak światło i dzień i w nocy. Rozjaśnia nam
umysł, otwiera oczy. Zgasić ją łatwo gdy myśl wyprzedza
światło. 
Ciemność dokoła i nic nie widać tylko szczęście nasze
wyliczone w trzydziestu srebnikach zawartych w sakwie.
Wolność nie budzi w nas lęku i sporu i zwady, daje nam
siłę by walczyć o chleb, który jest nam dany w sercu
w umyśle i w wierze, że Bóg stworzył nas na podobieństwo
swoje…

Autor tekstu Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.03

Saturday 2 May 2020

Za późno - usłyszeli

Byliśmy jak ogień i woda pragnąc jak pierwszy człowiek
w Raju żyć według przykazań z wiarą jaką dał nam Bóg
przysięgając Tak nam dopomóż Bóg.
Raj utracony, ogień zgaszony, źródło wyschło, nie ma wody.
Na nic modły i żale. Ziemia sucha, brak chleba.
Dokąd pójść pyta się lud? Kapłan w górę ręce wznosi.
Cały Naród czeka na cud. Król szaty zamienił na wór.
Przeklęci, obnażeni i wynaturzeni. Boga chcieli przeprosić.
Za późno - usłyszeli głos z niebios. Nie ma miejsca na ziemi
dla tych co zapomnieli o wierności, prawie i tożsamości
swojego ludu na ziemi im poddanej.

Autor Jacek Marek Krawczyk
Kraków 2020.05.02